Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RedRider z miasteczka Poznań. Mam przejechane 12028.20 kilometrów w tym 3362.83 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RedRider.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
51.50 km 49.00 km teren
02:18 h 22.39 km/h:
Maks. pr.:56.40 km/h
Temperatura:23.0
HR max:198 (101%)
HR avg:180 ( 92%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1870 kcal
Rower:Kuba :-)

BM Piechowice - czas na porachunki

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 12.06.2012 | Komentarze 0

No i minął rok a my z Natalią znowu w Piechowicach. Tym razem dodatkowo w towarzystwie Jarka.

Z Jarkiem mieliśmy porachunki z zeszłorocznymi Piechowicami: ja, przez pierwszą połowę maratonu jechałem jak nowo narodzony, aż do owej połowy gdzie poziom cukru we krwi spadł chyba do wartości ujemnych a ja kolokwialnie zdechłem. Mało tego, na bufecie najpierw kilka minut walczyłem z atakiem skurczy, potem kilka "tankowałem", a później na zjeździe złapałem laczka, nie wspominając o niedziałającej pompce, a tej pożyczonej działającej w połowie co poskutkowało napompowaniem koła do połowy... P O R A Ż K A.

Jarek? No ten to miał trochę mniej szczęścia bo na jednym z pierwszych zjazdów niefortunni zaliczył kolanem kamień i tyle było z dalszej jazdy.

Tak czy siak tym razem mieliśmy zapał aby Piehcowicom pokazać co potrafimy.

Wyjazd w piątek popołudniu, przyjazd o 21 ze wcześniejszym zaopatzreniem w 1,5l lodół ;-P, konsumpcja pierogów "jędrusiowych" i ciągłe gadanie do 24.

Poranek bez zaskoczeń i udziwnień (poza giga porcją Jarka... pewno dlatego że jechał GIGA ;-), przyjazd na miejsce startu również. W tym samym momencie przyjechał Jasiu z Doktorkiem więc ustawiliśmy się obok siebie.

Żeby nie przedłużać opisu wypakowywania, przejdźmy do sedna: 3, 2, 1, START!! Z pierwszego sektora ofkors ;-P



4 km z powodu przejazdu przez miasto było jazdą za dźipem organizatora gdzie generalny plan polegał na trzymaniu się swoich. W polu rażenia wzroku był Jarek, Doktorek, Tomek Pawelec, Jasiu i gdzieniegdzie Rafał. Tomek Czerniak zrobił skok gdzieś w przód.

Po starcie ostrym wszyscy zaczęli zapodawać jakby z piekła uciekali!!

Jarek z Tomkiem zrobili skok o kilka pozycji i metrów do przodu i tylko z Doktorkiem wymieniliśmy się pozycjami. Za chwilę doszedł jeszcze Emil.

Generalnie to była masakra zdecydowanie jednoznacznie weryfikująca moje poprzednie próby wyznaczenia progu tlenowego. Prędkości nie pamiętam na tym podjeździe, ale tętno już tak!! Wahało się ono między 188 a 198, gdzie próg tlenowy teoretycznie miał być na poziomie 183!

Z przerażeniem patrzyłem na pulsometr i czas (20-30min). Wynika z tego, że próg musi być zdecydowanie wyższy...

No ale cóż robić? Trzeba było grzać jak wszyscy. Jedyna obawa to możliwość "wypalenia" mięśni co mogłoby poskutkować reakcją pod koniec maratonu a tego wolałbym uniknąć.

Pierwsze podjazdy drogą jakoś dalej się leciało. Jarek w zasięgu wzroku, Emil leciał gdzieś w pobliżu, Doktorka chyba już nie widziałem. Grunt to utrzymać tempo Jarka i będzie dobrze.

Potem zaczęły się single i Jarek mi zniknął. Tutaj warty wzmianki jest jeden singiel w lesie, na którym było mnóstwo korzeni. Widać, że został on tu utworzony od zera. Gość który przede mną jechał służył mi za specyficzny "barometr" tego odcinka. Widząc jak zachowuje się jego rower na śliskich korzeniach wiedziałem jak mniej więcej zareagować lub co mnie czeka.

Parę km dalej na początku zjazdu zauważyłem Jarka, który złapał pierwszą gumę. Niestety, potem złapał i drugą i ostatecznie wycofał się z wyścigu. Na niczym spełzły jego porachunki z Piechowicami....

Cóż, maratonowy chleb powszedni, trzeba jechać dalej. Rozpoczęło się sporo technicznych zjazdów i singli. Zauważyłem że jakieś 20-40m przede mną leci Tomek Pawelec. Hmmm jeśli ja go dojechałem to nie jest źle! Trzeba go doścignąć... co niestety nie okazało się zbyt łatwe.

Zauważyłem, że na zjazdach go dochodzę a na podjazdach odstaję, więc wyczekiwałem tylko kolejnych zjazdów ;-P i na którymś z kolei się udało! Przekazałem mu "berka" i uciekłem na 2-3 metry, choć oczywiście było to niewiele warte ponieważ rozpoczął się podjazd. I tak co jakiś czas na zjazdach i podjazdach się wymienialiśmy.

W między czasie chciałem zaliczyć żelka, który niefortunnie przerwał się tworząc mikroskopijną dziurkę niepozwalającą spokojnie wycisnąć i spożyć. Zaliczałem kolejne zjazdy przez kilka km z żelem w ustach, co Tomek trafnie podsumował stwierdzając, że jestem "na stałe podłączony do żela" ;-P

Jakoś się w końcu z nim uporałem. Przyniosło to rezultat na parę km przed rozjazdem MEGA/GIGA gdzie tym razem na podjeździe udało mi się dorwać Tomka.

Niebawem rozpoczął się szybki zjazd z Rozdroża Izerskiego a na "paczce" pojawiła się prędkość powyżej 50 km/h. Jak zwykle znalazł się "jeleń", który stwierdził, że to jest najlepszy moment na ściganie. Ja mu nie broniąc tego podczepiłem się tylko na koło i leciałem za nim ;-P

Na rozjeździe stawka byłą już generalnie przetasowana. Z tego momentu pamiętam dwie osoby: jednego gościa, z którym zmienialiśmy się na trasie pozycjami od dobrych kilkunastu km oraz gościa na full'u, który był przed nami.

Ten pierwszy miał niezłą kondycję, może nawet trochę lepszą niż ja, ten drugi po doścignięciu i wyprzedzeniu nie chciał dać zmiany nawet po pytaniu o nią.

Ostatni długi podjazd był dość ciekawy. Z obiema powyższymi osobami jechaliśmy w grupie. Ktoś ciągnął do góry całkiem nieźle. Wolałem się schować, tym bardziej, że już jakiś czas sam też trochę prowadziłem.

Zastanawiałem się co to dalej będzie i jak wylądujemy na mecie. Gość, który miał trochę mocy, był słaby na zjazdach (a te były ostatnim odcinkiem maratonu). Gość na fulu był niebezpieczny na zjazdach z racji swojego sprzętu...

I tak jadąc w pociągu dojechaliśmy do ostatniego bufetu, a tu zonk! Wszyscy zwolnili w celu bądź pobrania kubków bądź posilenia! Zostałem sam. Na 7 km przed metą nie ma już co się doładowywać bo o nic nie da. Ciekawostką tu jest to, że udało mi się przejechać na 50% zapasów przewidzianych na maraton: jeden żel i jeden bidon. Bidony powinny pójść dwa ale jakoś wyszło, że poszedł jeden, a żel drugi nie był potrzebny.

W każdym razie ciągnąłem dalej ok 16km/h, co po zablokowaniu amortyzatora okazało się nawet sprawnym do realizacji. Po jakimś czasie skontrolowałem sytuację i rywale byli parędziesiąt metrów za mną. Czyli pozostały ważne dwie rzeczy: trzymać tempo aby nie ułatwiać tym z tyłu oraz nie załapać skurczy i gumy.

Kiedy rozpoczęły się zjazdy czułem się już pewniej, wiedziałem, że tutaj mogę dać radę. Nie mniej jednak zacząłem za sobą słyszeć jadącego bikera. Ze słuchu stwierdziłem, że chyba jest tylko jeden... Zjazd nie pozwalał na sprawdzenie a ja prułem jak najmocniej w dół, na ile sprzęt pozwalał. Spodziewałem się gość na full'u. Musiał jechać zachowawczo ponieważ przez większość zjazdu nie próbował wyprzedzać. Udało mu się to na króciutkim jednym podjeździe... Na szczęść pomiar czasu zweryfikował jego zapędy: mimo przybycia na metę za nim, to on okazał się dokładnie o sekundę gorszy :-D

A tak wyglądał zjazd na metę:



oraz radość po przeczytaniu wyniku z sms'a"



... ponieważ jego treść wskazywała na 13 miesce OPEN i 4 M3 !! Wow!!

Mówiłem sobie, że to niemożliwe i miałem rację. Najprawdopodobniej mocniejsi z dalszych sektorów mieli lepsze czasy co zweryfikowało się dopiero po ich przyjeździe na metę.

Tak czy siak 35 OPEN i 16 w M3 uważam za sukces. Wejście do pierwszej pięćdziesiątki na BM nastąpiło.

--------------------------------------------

PODSUMOWANIE:

- MEGA OPEN: 35 / 412 (poziom w tej skali to 8,49%) [zeszły rok: 26o'ąty któryś, z laczkiem, odcięciem i skurczami więc nie jest to tu miarodajne]
- M-3: 16
- czas: 2:18:01 / 1:55:03 [najlepszy - współczynnik do jego wyniku: 1,2]
- Średnia prędkość: 20,97 km/h [najlepszy 25,57 km/h]
- Średnia kadencja: 76 obr./min

WARUNKI: Bardzo dobre, słonecznie, nie za ciepło, trasa nie była mokra

ROWER: Cube Reaction sprawdził się bardzo dobrze, bez zastrzeżeń

OPONY: ponownie stały zestaw: na tył poszło Saguaro 2.0, a na przód, Maxis Cros Mark działał tutaj bez zastrzeżeń. W większości ubite i twarde trasy nie wymagały nie wiadomo jakich przyczepności, więc ten zestaw tutaj się sprawdził. Można by ewentualnie przód zastąpić czymś mniej agresywnym.

--------------------------------------------


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa jlrek
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]