Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RedRider z miasteczka Poznań. Mam przejechane 12028.20 kilometrów w tym 3362.83 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RedRider.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
60.15 km 59.00 km teren
03:02 h 19.83 km/h:
Maks. pr.:60.20 km/h
Temperatura:24.0
HR max:192 ( 96%)
HR avg:177 ( 89%)
Podjazdy:1700 m
Kalorie: 2350 kcal
Rower:Kuba :-)

Bike Maraton - Szklarska Poręba

Sobota, 18 sierpnia 2012 · dodano: 20.08.2012 | Komentarze 1

Oj miało się dziać, miało: szybkie szutry już po starcie; 3 wymagające podjazdy z tym najcięższym na koniec; forma pourlopowa czyli na wypoczęciu i z przygotowaniem na ostre podjazdy; ulubione rodzinne tereny do ścigania. A co z tego wyszło? Zapraszam do relacji :-)

Początek zapowiadał się dobrze: przygotowanie przez dwa wcześniejsze tygodnie na ostrych podjazdach powinno być pomocne, pogoda słoneczna i w okolicach 25*C, krótki star pod górę i potem kolejne km w dół.
Pierwszy sektor poszedł:



Większość trasy dobrze znałem i w pamięci mogłem ją odtwarzać. To dało sporo przy planowaniu wysiłku podczas jazdy oraz dla psychiki, która wiedziała "ile jeszcze".
Start można było przycisnąć bez bólu i obawy. Zaraz po zjechaniu z nartostrady ostro ruszyłem wiedząc, że teraz trzeba grzać w dół i utrzymywać na kole czołówkę rezerwując siły na pierwszy mocny podjazd.
Jazda była stosunkowo zmienna: od utrzymywania się kogoś, po samodzielne skakanie do kolejnych przede mną, przez zrywanie i przyspieszenia za tymi co chcieli się zerwać. Dzięki temu ostatniemu udało się załapać niewielki dystans nad tymi co byli za mną.

Pierwszy mocniejszy zjazd wąskimi ścieżkami leśnymi i trawiastymi łąkami przebiegł w miarę płynnie poza jednym w miarę kontrolowanym wyjechaniem z toru jazdy na jednej łączce poprzecinanej poprzecznymi rowkami. Prędkość i słaba przyczepność zrobiły swoje, na szczęście tuż przez krzakami oznaczającymi "wypadnięcie z trasy" udało się wyhamować i polecieć dalej.

Podjaz pod Grzybowiec był miarowy, w grupie z ewentualnie silniejszymi bikerami, którzy trochę mocniej jechali. Uwagę moją zwrócił jeden z bikerów z teamu GIANT WĄS. Podejrzewałem, że to ten sam zawodnik, z którym sporą część jechałem w Złotym Stoku, i który generalnie trochę mocniej ode mnie wówczas jechał. Tutaj zauważyłem, że jednak trochę odstaje. Plus dla mnie jeśli chodzi o przygotowania do sezonu :-)

Za Grzybowcem wiedziałem, że jest asfalt i sporo płaskiego więc zaplanowałem tutaj "zażycie" żelu. Najlepszy moment: przed nami kilka kilometrów w miarę płaskich tras o niewielkich nachyleniach i w górę i w dół, a po nich podjazd na Dwa Mosty - drugi z wymagających podjazdów.
Na tym odcinku trafiła mi się niezła "lokomotywa". Jeden z zawodników narzucił dość mocne tempo, którego jadąc samodzielnie z pewnością bym nie utrzymał. Motywacja i chęć nieodpuszczania w takich momentach jednak robi swoje i utrzymałem narzucony rytm i szybkość.

Podjazd pod Dwa Mosty rozpoczął się wymagającym singlem w lesie. Zmęczenie dawało się we znaki ale na szczęście stawka była w miarę wyrównana. Udawało mi się nawet trochę nadrabiać. W środkowym odcinku podjazdu znowu trafiła się mocniejsza dwójka, co oczywiście wykorzystałem. Co ciekawe po rozpoczęciu zjazdu z przewyższenia na wspomnianych Dwóch Mostach bez większego problemu zacząłem szybciej zjeżdżać niż oni. Przypuszczam, że to gigowcy, którzy woleli zjazd wykorzystać na odpoczynek.

Zjazd przeleciał bez problemów. Na jego końcu był bufet i rozjazd. Niestety zbytnio polegałem na swojej pamięci i minąłem bufet skręcając w prawo na drugą pętlę giga, zamiast w lewo na Petrovkę :-/
W dół z racji prędkości kawałek zjechałem zanim się zorientowałem i straciłem ok 300-500 m i przynajmniej 2 minuty czasu...
Jedyny pożytek tego zdarzenia jest taki, że wracając widziałem jak wypada komuś pompka. Zwróciłem mu uwagę i wskazałem gdzie leży. Bez tego poleciałby dalej, ponieważ nie zauważył straty.

Powyższe zagapienie się poskutkowało niestety tym, że grupa z którą jechałem jakiś czas po starcie, i nad którą udało mi się później uzyskać dość sporą przewagę właśnie teraz znalazła się przede mną, a wśród nich zawodnik z GIANT WĄS... :-/ Odległość 50-100 metrów od niego na tym podjeździe nie będzie łatwa o ile w ogóle niemożliwa... Cóż, pozostało jechać swoje i liczyć na to, że przygotowanie przez ostatnie dwa tygodnie, nastawione właśnie na takie podjazdy, przeniesie rezultat.

Nie miałem zbytnich nadziei ale w miarę podjeżdżania okazało się, że jednak nie jest źle. Na ok 3/4 podjazdu udało mi się dojechać do GIANT'a i się z nim zrównać. Potwierdziło się że jednak jestem silniejszy :-D (później, po maratonie sprawdziłem jego wyniki we wcześniejszych maratonach i faktycznie był mocniejszy ode mnie w pierwszych edycjach ale już nie tu...).

W tym momencie byłem na poziomie siódmego miejsca M3... Byłem, ponieważ mogłem być wyżej gdyby nie moja pomyłka oraz byłem bo właśnie tu, na jakieś 50 m przed przewyższeniem i końcem podjazdu na Petrovkę, przy omijaniu jednego z przepustów odprowadzających wodę z drogi złapałem kapcia...

Szybka decyzja: wchodzę do końca (i tak tutaj wszyscy już wprowadzali) i wówczas zmiana. Przez myśl mi przemknęło: "nie podchodź, lepiej tu zmień, a potem na wypoczętych nogach lepiej podbiegniesz tę końcówkę" (i to byłoby lepszym wyjściem) ale wolałem już być na płaskim i tam zmieniać dętkę.
Zmiana poszła w miarę sprawnie, 340 uderzeń pompki i leciałem dalej, "obniżony" o co najmniej 10-15 pozycji OPEN...

Laczek na siebie i lecę dalej:



Na zjeździe udało mi się wyprzedzić dwóch bikerów. W ogóle zrobiło się jakoś zupełnie pusto choć na podjeździe, kiedy jeszcze jechałem, było nawet pewno kilkunastu bikerów. Wyszło więc na to, że czołówka odjechała, reszta została z tyłu.

Do mety zostało już niewiele: zjazd, dwa ok kilometrowe nieznaczne i szutrowe podjazdy, jeden krótki singiel przez las na końcu.



Po zjechaniu z Petrovki na początku kolejnego podjazdu ktoś mnie dogonił, choć na zjeździe nikogo za sobą nie widziałem. Tego nie mogłem odpuścić, żeby jeszcze teraz mnie ktoś wyprzedził. Wrzuciłem cięższe przełożenie i miarowo ruszyłem tak jak to ostatnio ćwiczyłem. Konkurent nie wytrzymał tempa i został, a dystans między nami stale się powiększał, co przyprawiło mnie o satysfakcję z powodu dobrze "odrobionych lekcji" :-D
W ogóle tym razem nawet i skurcze tylko raz się ledwo "zaćmiły" i przez cały maraton zawsze mogłem coś jeszcze "depnąć" bez obawy o zablokowanie nóg.

Tuż przed metą:



Suma sumarum maraton kondycyjnie bardzo udany. Jakościowo również mi pasował. Jedynie dysonans wprowadził kapeć i pomyłka na rozjeździe. Nie mniej jednak najważniejsza jest teraz forma ponieważ gdyby co to do generalki mogę sobie wynik jeszcze poprawić w dwóch nadprogramowych edycjach.


--------------------------------------------

PODSUMOWANIE:

- MEGA OPEN: 34 / 327 (poziom w tej skali to 10,4%)
- M-3: 16 [forma oraz jazda na poziomie 6-8]

- czas: 3:02:02 / 2:27:47
- czas samej jazdy bez laczka: ok 2:55 czyli ok 7-8 pozycji M3 [najlepszy - współczynnik do jego wyniku: 1,18]
- Średnia prędkość: 20,4 km/h [najlepszy 22,35 km/h]
- Średnia kadencja: brak danych, awaria kabelków ;-P

WARUNKI: rewelacyjne, sucho, nie za ciepło, słonecznie :-)

ROWER: nie sprawił niespodzianek i dobrze.

OPONY: GATO na przodzie i X-King na tyle. Bywało, że na luźniejszym szutrze nie trzymały tak jak trzeba, ale i tak sprawiły się dobrze.

KONDYCJA: cóż... szczytowa w tym sezonie, wyprzedzam tych co byli szybsi, a ci których uważałem za lepszych i nie do dogonienia zaczynają być w moim zasięgu :-D

--------------------------------------------


Komentarze
therma1
| 17:30 poniedziałek, 20 sierpnia 2012 | linkuj Po wartościach tętna;zarówno średniego jak i maksymalnego widzę,że włożyłeś w ten wyścig dużo wysiłku,a i świeżości nie brakowało :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa darzw
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]