Info

Więcej o mnie.


Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Sierpień1 - 0
- 2014, Czerwiec2 - 0
- 2014, Maj1 - 0
- 2014, Marzec1 - 0
- 2013, Wrzesień9 - 1
- 2013, Sierpień16 - 1
- 2013, Lipiec11 - 3
- 2013, Czerwiec15 - 9
- 2013, Maj21 - 1
- 2013, Kwiecień13 - 0
- 2013, Marzec10 - 1
- 2013, Luty8 - 0
- 2013, Styczeń12 - 1
- 2012, Grudzień6 - 2
- 2012, Listopad7 - 0
- 2012, Październik6 - 0
- 2012, Wrzesień15 - 2
- 2012, Sierpień21 - 8
- 2012, Lipiec24 - 5
- 2012, Czerwiec20 - 0
- 2012, Maj19 - 4
- 2012, Kwiecień20 - 7
- 2012, Marzec13 - 0
- 2012, Luty6 - 0
- 2012, Styczeń8 - 1
- 2011, Grudzień5 - 0
- 1991, Kwiecień1 - 3
Dane wyjazdu:
59.00 km
55.00 km teren
02:36 h
22.69 km/h:
Maks. pr.:54.70 km/h
Temperatura:
HR max:191 ( 96%)
HR avg:176 ( 88%)
Podjazdy:1200 m
Kalorie: 2000 kcal
Rower:Kuba :-)
BM Polanica-Zdrój - Powtórka z ....
Sobota, 15 września 2012 · dodano: 15.09.2012 | Komentarze 0
Do Polanicy wybierałem się z zamiarem podregulowania punktacji do generalki. Gdyby nie laczek w Szklarskiej, nie byłoby mnie dzisiaj w tym uzdrowisku.Chciałem jednak podreperować punktację, tym bardziej że w tym czasie były inne imprezy, które mogły "wchłonąć" do siebie co silniejsze osobniki ;-P
Do wyjazdu dołączył się Emil. Start sobota rano. Na miejscu jesteśmy planowo o 9'tej. Temperatura 14*C oraz chmury nie nastrajają optymistycznie. No cóż, zakładamy bluzy i ruszamy na początek trasy w celu rozgrzewki.
Rozgrzewka mnie rozgrzała, zatem podejmuję decyzję pozostawienia bluzy, co okazało się dobrym pomysłem. Później zrobiło się cieplej więc praktycznie nigdzie nie zmarzłem.
Zapowiedzi trasy na forach i opis ze strony BM nie nastrajały optymistycznie. Skala trudności tylko 3 (jak płaski Wieluń!), głównie przeważające szutry, małe przewyższenia (tylko 1200 m / 60 km !), no ale cóż - przyjechałem przede wszystkim dla punktacji a nie atrakcji ;-P
Start poszedł dość sprawnie, początkowych kilka km prowadziło po bruku i asfalcie, później w lesie. Już od samego początku wyłapałem "mojego" rywala z teamu Giant'a, którego od jakiegoś czasu obserwuję (w Złotym Stoku mi dołożył, a ostatnio go przeskakuję), i zerkałem jak jedzie. No niestety zbyt długo to nie trwało ponieważ noga dobrze podawała, a przecież nie będę na niego czekał ;-P
Lider? ;-P

Stawka się powoli rozciągała, ja łapałem przewagę. Ok 20 km podczepiłem się pod "śmieciarza", z pięknym numerem 800, niejakiego Michała z Wrocławia , który na 24 km nie omieszkał oznakować swoją bytnością terenu pod postacią zamaszystego wyeksportowania opakowania po żelu w kierunku ściółki niedostrzegalnej dla obsługi maratonu (sprzątającej na końcu). Wrrrr... :-/
Kolejny kluczowy moment to ... powtórka z rozrywki ze Szklarskiej, czyli chwilowy odpoczynek połączony z rekreacyjnym treningiem wymiany dętki na czas ;-P
Tak, załapałem znowu laczka. Nieszczęśliwie przednie koło omskło się na większym luźnym kamieniu, a podczas ześlizgu opona doznała bocznego ukąszenia. NIEEEEE... znowu...
Trudno. Ze spokojem ale szybko się zatrzymuję, ściągnięcie koła, wyciągnięcie dętki na zmianę, łyżek, założenie nowej dętki, 200 uderzeń pompką, przerwa na pakowania klamotów do kieszeni mająca dać wytchnienie dla rąk, kolejnych 100 uderzeń i lecę dalej.
W czasie postoju niestety ale trochę ludzi mnie minęło, nawet spora grupka. Nie patrzyłem kto.
Tuż przed ruszeniem wyprzedził mnie teamowy kolega z Opola Tomek Pohorecki. Na pierwszym podjeździe przy wyprzedzaniu jego grupki pozdrowiłem go i poleciałem dalej.
No to 3 pozycje już odrobiłem całkiem szybko ;-P
Kolejni dosyć łatwo dawali się wyprzedzić. Do głosu dochodziły ostatnie treningi siłowe, które teraz dawały możliwość wrzucenia o jedną, dwie zębatki niżej niż konkurencja, a zatem zdecydowanie (w tych warunkach) szybszą jazdę.
Niebawem w oddali dostrzegłem w sporej grupce biało-niebieską koszulkę. Czyżby rywal z Giant'a? Niestety nie. Ale za to znowu dość szybo udało mi się dojechać do nich i ich wyprzedzić. W kolejnej podobnej grupce już był mój rywal. Czyli a) wyprzedził mnie przy zmianie dętki; b) dość sporo odjechał; c) całkiem sprawnie go doganiałem :-D
Kiedy się z nim zrównałem to już wszystko było jasne: łyknąłem go jak śliwkę z kompotu i zostawiłem z tyłu :-D
Dzida do przodu i lecę dalej. Może trasa nie jest "miodzio, miód, malina"... może punktów już nie odrobię, ale za to na koniec chociaż trochę emocji ze ścigania jeszcze jest! :-)
Tempo pozwalało mi dalej wyprzedzać kolejne osoby.
Tak jak np. na tym krótkim odcinku:



Na ok 10 km przed metą oglądnąłem się za siebie i zobaczyłem, że jest pusto. Krótki singiel przez las, znowu się oglądam a tu... na ogonie siedzi mi dwóch gości i ciśnie! Skąd się oni wzięli??
Trzymam tempo ale na końcówce zjazdu i początku podjazdu poszli twardo i złapali mały dystans. Ja trzymałem swoją siłę i jakoś ich utrzymałem. Prowadzący zerka do tyłu. Za chwilę podobny moment znowu próba siłowa, znowu trzymam. Dłuższy podjazd i trzymam się ogona ale czuję, że mam większą moc więc jadę. Gdy wymijam prowadzącego zerka na mnie i siarczyście syci "KURRRR....!!". Wszystko jasne :-D Jednak te dwa trzy razy wcześniej, mocno starał się mnie urwać i właśnie się przekonał, że się "kurrrrr..." nie da :-DDD
Przed nami był jeszcze końcówka maratonu, ostatnie kilometry ale ze sporą ilością sekcji XC i krótkimi leśnymi podjazdami. Wiedziałem, że coś tam jeszcze będzie ale nie że aż tyle. Z jednej strony dało mi to w kość, z drugiej... pozwoliło wyprzedzić jeszcze dwóch, trzech bikerów. Fajnie :-)
Na jednym ze zjazdów na wspomnianej sekcji XC, z modną ostatnio na końcowych odcinka gumową "przepaską" ;-P

Tak więc mimo złapania laczka, kiedy ruszyłem po jego naprawie, trochę jeszcze się tym maratonem i ściganiem pobawiłem, a satysfakcja była tym większa, że z jednej strony większość strat odrobiłem mimo ok 6 min postoju, a z drugiej mogłem doświadczyć czystej rywalizacji w ściganiu.
No i szczęśliwie dojechać do mety:

Reasumując: gdybym wiedział, że się przewrócę to bym usiadł ;-P
Trasa w mojej ocenie była nudna. Tyłek niemiłosiernie wytrząsł mi się na mocno kamienistych drogach, przewyższeń "prawie" nie było, a ostatnia sekcja wcale tego nie podreperowała. Do tego laczek nie pozwolił "zrobić wyniku". Nie sądzę abym miał ochotę wrócić do Polanicy na tę edycję. Więc gdybym wiedział, to pojechałbym zapewne na Michałki zmierzyć się z GIGA i 100 km w terenie.
Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Satysfakcja z rywalizacji była rewelacyjna, tym bardziej, że jednoznacznie była widoczna przewaga nad rywalami z grupy :-)
--------------------------------------------
PODSUMOWANIE:
- MEGA OPEN: 37 / 330
- M-3: 13
- czas: 2:30:49 (czystej jazdy) / 2:12:29 [najlepszy - współczynnik do jego wyniku: 1,13]
- Średnia prędkość: 23,7 km/h [najlepszy 26,8 km/h]
- Średnia kadencja: 76 obr./min
WARUNKI: chłodno, pochmurno, 14*C ale bez opadów. Krótki rękawek wystarczył choć bluza wydawała się być przydatną.
ROWER: bez problemów
OPONY: z racji zapowiedzi organizatora że semi-slic wystarczy, na przód poszedł Geax Saguaro a na tył trochę już zużyty ale lekki Maxxis Cross Mark. Zestaw sprawdził się dobrze, nie przypominam sobie mankamentów oprócz bocznego przebicia Geaxa.
KONDYCJA: Hmmm... konkurencja zostawała w tyle więc chyba bdb jak na ten sezon :D
DOJAZD: 280km / 4 h (śr.70km/h)
--------------------------------------------
Kategoria Fotosos, Maratony 2012