Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RedRider z miasteczka Poznań. Mam przejechane 12028.20 kilometrów w tym 3362.83 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RedRider.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
86.00 km 86.00 km teren
05:22 h 16.02 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:192 ( 96%)
HR avg:168 ( 84%)
Podjazdy:2800 m
Kalorie: 3860 kcal
Rower:Kuba :-)

BM Głuszyca - długo, błotnie, długo....

Niedziela, 9 czerwca 2013 · dodano: 11.06.2013 | Komentarze 2

Pierwsze GIGA w życiu. I to GIGA nie spod tak zwanego "znaku Grabka" (tylko dłużej i ciut wyżej po szutrach leśnych), ale dzięki Strefie MTB Głuszyca prawdziwe górskie i MTB'owskie GIGA. Ciągle tylko góra, dół, góra, dół gdzie nie było ciągnących się zjazdów, a wymagające podjazdy pojawiały się zaraz jak już się myślało, że właśnie jest chwila oddechu.

Słowo się rzekło: w tym roku lecę generalkę GIGA u Grabka i nie ma zmiłuj, trzeba było jechać. Dotychczasowo często wykańczały mnie górskie maratony MEGA, a tym razem miałem zrobić jeszcze 20-30 km więcej i 1000 m wyżej wjechać! Generalnie nie do zrobienia w tempie z MEGA. Przerażenie rosło wraz ze zbliżającym się wyjazdem do Głuszycy...

Na forum udało się skrzyknąć towarzyszy wyjazdu, ruszyliśmy o świcie. Ekipa okazała się wyborna, więc i jazda minęła nam bez problemów.

Na miejscu już nie było tak wesoło. Zabrakło czasu na rozgrzewkę a ostatnie czynności przygotowawcze robiłem "w biegu" z obawą czy zdążę. Udało się.

Sektory niestety zapełnione już tak, że "wystawały" poza bramki. Bez paniki, poczekałem, trochę chłopaki się ruszyły i nawet udało się ostatecznie dopchać prawie na początek sektoru gdzie stali moi teamowcy.

Plan był wyważony: byle się nie zakwasić. Żadnego ognia czy ścigania na początku, przez kilkanaście, kilkadziesiąt minut w strefie beztlenowej. Nic z tych rzeczy. Ja się tutaj sprawdzam, a nie ścigam ;-P

Ruszyliśmy spokojnie. Drugi sektor nie gnał, więc można było w miarę bez nerwów kontrolować innych. Podbudowało mnie też to, że podobnie jechał jeden z braci Swatów, Tomek Czerniak i silniejsi zawodnicy z mojego teamu. Nawet w pewnym momencie Jasiu Zozuliński został co mnie zdziwiło.

Pierwsze 20 km są spod znaku jazdy z Tomkiem Czerniakiem. Z przeplatanką ale generalnie równo. Nawet się zdziwiłem ponieważ powinien był jechać szybciej. Trudno określić czy to moja forma jest dobra, czy jego słaba, za to psychicznie zdecydowanie było to budujące. Niestety w okolicach 20'go kilometra coś zaczyna mi stukać miarowo w tylnej oponie, jakby kamyk się zaklinował. Obracam kołem, sprawdzam... o nie. Na centymetr wystaje centralnie wbity gruby gwóźdź. Nie pikuś szpilka, nie pikuś kolec, które szybko się uszczelniają, ale mega gwóźdź...

Cóż, wyciągam i modlę się czy się uszczelni. Na szczęście się uszczelniło po kilku obrotach ale 1/3 powietrza zeszła. Ruszam dalej, żeby opona pracowała i się dobrze uszczelniła. Plan podpompowania zostawiam na później, przed jakimś podjazdem.

Przede mną jakiś biker też łapie podobne przebicie. Jadąc liczył na uszczelnienie. Udało się więc kawałek jedziemy razem. Za chwilę koło totalnie się rozszczelnia i łapie kompletnego kapcia. Ma więcej pecha niż ja.

Przed kolejnym trudniejszym podjazdem szybko próbuję uzupełnić powietrze z naboju. Pierwszy raz w życiu robię "strzała" z CO2 ale udaje się u uzupełniam tylko tyle ile trzeba. Lecę dalej.

Po kilku kilometrach dogania mnie Tomek Zozuliński. Leciał z siódmego sektora, dlatego był tak daleko za mną. On również powinien jechać lepiej jak ja, ale o dziwo tego nie robi. Nawet czasami łapię przewagę. O co chodzi? Tak też przeplataliśmy się do rozjazdu na GIGA: raz Tomek, raz ja, co go wyprzedziłem i zatrzymałem się na bufecie, to zaraz musiałem go gonić znowu ;-)

Na jednej z agrafek:



Do zjazdu GIGA jest w miarę ok. Nie nadwyrężam sił, jadę równo, nie robię wyskoków, bo de facto przede mną jakby drugie MEGA, po przejechaniu już jednego...

Zjazd z GIGA jest dość ostry, ale jak dla mnie to to co tygrysy lubą najbardziej :-D Ostro w dół, sypko, z chwilowymi utratami przyczepności plus obawą o wyhamowanie :-D

Odtąd lecę sam. Samotność długodystansowca. Poznaję ostry, długi i twardy podjazd, który jechałem u Golonki w Wałbrzychu w zeszłym roku. Dobrze, przynajmniej wiem co mnie czeka, a to daje dużo na takich wyścigach ;-)

Za podjazdem oczywiście... w dół. Przede mną strzałka ze skrętem 90* w prawo, więc skręcam. Pamiętam jednak że wcześniej były już sytuacje kiedy takie strzałki były a skręty były delikatne, nawet nie np. 45*. Usilnie więc szukam dla potwierdzenia znaków. Nie ma ich.... Chyba się zgubiłem więc wracam. Tracę ok 2-4 min. Tuż przed właściwym zjazdem przelatuje mi Jasiu Zozuliński. Spinam się i go doganiam.

Nie wierząc w to, że jestem tak silny (złapałem spory dystans nad nim) pytam czy wszystko w porządku, ponieważ powinien lecieć szybciej. Okazuje się że od startu ma problemy żołądkowe + zaciągający młynek więc wszystko leci na środkowej zębatce. Masakra!

Od tej pory (ok 50'ty km) lecimy już razem, każdy swoje ale w sumie to jedziemy równo i też następują przeplatanki: na na zjazdach i podjazdach, Jasiu na prostych ciągnie jak dzik. I w sumie dobrze wypadło, bo dzięki temu 30 km udało się przejechać w dobrym towarzystwie, razem pracując więc i łatwiej było pokonywać na zmęczeniu ten dystans.

Tuż przed metą:


Na końcówce to już Jasiu pracował. Miał ciut mocniejsze tempo niż ja ale na szczęście udawało mi się je utrzymać. Na metę wjeżdżam tuż za Jasiem. Nawet nie śmiałbym go teraz wyprzedzać skoro tak mi pomógł.



Podsumowanie

Baaardzo udany maraton. Wymagający, przejechany w o wiele lepszej formie aniżeli każdy wcześniejsze MEGA. Nawet skurcze nie złapały.

Sporo nieprzyjemnego błota na trasie ale to nic. Urozmaicenie terenu, wiele odcinków technicznych i jazda w wyborowym towarzystwie przyćmiły to błoto. Nawet mozolne czyszczenie roweru nie popsuło tego ;-P

Czy wynik był udany? Większość osób (Jasiu, Tomek Czerniak, Tomek Zozuliński, i chłopaki z teamu) jechało z różnych powodów słabiej niż się spodziewałem więc w sumie nie miałem się do kogo wymiernie porównać. Zająłem czwarte miejsce w kategorii ale... na pięciu uczestników więc sami widzicie ;-P

Jednak wyjawił się jeden cień nadziei: jechałem równo z Tomkiem Czerniakiem, on dogonił Tomka Pawelca, który zdecydowanie jest silniejszy ode mnie. Na podpompowanie straciłem ok 2 min. Na zgubieniu drogi też trochę ale to nadrobiłem dzięki Jasiowi. Tomek Pawelec dojechał na metę 7 minut wcześniej, więc reasumując to nawet w podobnym tempie jechałem, a to już mnie wystarczająco zadowala :-D

Na koniec tylko ominęła mnie dekoracja bo myłem rower w strumieniu. Pal licho 4 miejsce na podium na 5 startujących, to mnie nie rusza, ale za to gdybym tam był to bym miał zdjęcie ze zwycięzcą: Dario Porosiem :-D Ale wtopa, że to przegapiłem :-D

PS
A takie tam... wygrzebane z "umytej" kasety, dzień po maratonie:



Komentarze
RedRider
| 20:00 środa, 12 czerwca 2013 | linkuj Dzięki za dobre słowa ;-) Forma niestety jeszcze nie taka jak rok temu więc mam nadzieję, że będzie lepiej :-)
jakub1
| 13:59 środa, 12 czerwca 2013 | linkuj Niezła recenzja......Wielkie graty za przejechanie giga i to w górach , wielki szacun. Widzę że niezła forma w tym roku jest. Szkoda troszkę tego pudła.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa aters
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]