Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RedRider z miasteczka Poznań. Mam przejechane 12028.20 kilometrów w tym 3362.83 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RedRider.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
76.15 km 75.00 km teren
02:58 h 25.67 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max:197 ( 99%)
HR avg:182 ( 91%)
Podjazdy:900 m
Kalorie: 2380 kcal
Rower:Kuba :-)

BM - Wrocław

Sobota, 22 czerwca 2013 · dodano: 25.06.2013 | Komentarze 0

Wyjazd do Wrocławia był trochę z przymusu: nie dość, że płaskość trasy nie zachęcała, to chcąc zrobić generalkę, a nie jeżdżąc na drugi koniec Polski, trzeba było się tu zjawić. Pogoda też nie dawała chwili wytchnienia: tydzień zapowiadał się jak patelnia, a z kolei na 10 km przed Wrocławiem lał deszcz :-/

Na szczęście na miejscu przestało padać i były jakieś szanse na lepszą pogodę do jazdy.

Na początek zrobiliśmy teamową sesję zdjęciową,...



...a później już szybko do sektorów (znowu bez rozgrzewki...).



Start odbył się bezproblemowo, leśne ścieżki były na tyle szerokie, że można było i znaleźć swój tor i wyprzedzać w razie konieczności. A konieczność była i to dosyć szybko, bo okazało się, że drugi sektor, z którego startowałem, ma troszkę mniejsze tempo niż moje.



Zatem hop tu, hop tam i do przodu. Po kilku kilometrach w moim rejonie znalazła się Michalina Ziółkowska z Krossa, chyba dojechała gdzieś z tylnych rejonów, a ponieważ czuć było, że ciągnie i dość dynamicznie łyka kogo tylko może, wskoczyłem jej na koło korzystając z takiej okazji. Tempo było ostre więc po jakimś czasie trochę się wyczerpała. Gdy to zauważyłem sam wskoczyłem na przód i dałem zmianę zachęcając do dalszej jazdy.

W ten sposób doszliśmy do Tomka Pawelca, na odcinku który by trochę problematyczny: z jednej strony grupa jechała wolno, z drugiej ominięcie jej wiązało się z koniecznością wskoczenia na boczną, bardzo wyboistą ścieżkę. Z jedne strony za wolno, z drugiej chcąc zrobić skok wydatkuje się zbyt dużo energii.

Michalina nie chciała odpocząć, skoczyła. Ja za nią + dałem hasło Tomkowi aby wskakiwał. I tak poszliśmy, choć już niedługo, bo na krótkim piaszczystym podjeździe Michalina nas zostawiła.

I tak z Tomkiem kołataliśmy się przez jakiś czas póki nie doszedł nasz Mateusz Pikos z mojego teamu. Narzucił od razu mocne tempo każąc wskakiwać na koło. Dzięki niemu zespawaliśmy się z kolejną, większą grupką, którą też prowadził jeden z naszych. W pewnym momencie na czole peletony były trzy lokomotywy Mitutoyo nadające tempo ;-D
Niestety Tomek gdzieś w tym ostrym tempie (powyżej 35 km/h przez las) został.

Nasz pociąg został jednak szybko zweryfikowany, albo raczej zostawkł nas z Mateuszem samych, zjeżdżając na mega. I tak oto zostaliśmy sami we dwójkę. Mateusz musiał się zatrzymać na bufecie (techniczna sprawa) gdzie wyprzedził nas Tomek. Drań jeden nawet nie zwolnił :-D i trzeba było zacząć go ścigać!

To się udało, a że chłopaki były z tych prawdziwych bikerów i ścigaczy, szybko i zgodnie udało się ustalić, że współpracujemy i lecimy razem, a na górkach czekamy na tych odstających,... czyli mnie :-P

W ten sposób przejechaliśmy większą część trasy giga.



Na kilkanaście km przed końcem Tomek skoczył za Szarcem kiedy my z Mateuszem zatrzymaliśmy się na sekundę na bufecie. Ponieważ od tej pory były głównie kręte single przez las nie było za bardzo możliwości dogonić Tomka. Zatem jechaliśmy we dwójkę gdzie Mateusz wykonywał główną pracę pociągową.

I teoretycznie mogłoby być już tak do końca (zostało kilka km) jednak zdarzył się ostatni akcent wyścigu: ostrym tempem wyprzedził nas zawodnik bodajże z Gomoli. Mateusz nie odpuścił i siadł mu na koło, ja z przerażeniem powtórzyłem jego manewr. Z przerażeniem bo od razu stwierdziłem, że nie dam rady, choć jak w sumie okazało się że jednak udawało mi się ich utrzymać.

I znowu: tak mogłoby zostać do końca ale nie. Raz: podczas wymijania megowców i miniowców pomiędzy błotem i kałużami przez przyblokowanie straciłem sekundę co zaowocowało zerwaniem się z koła Mateusza, dwa: przy wymijaniu kolejnej wielkiej na całą szerokość kałuży zahaczyłem rogiem o krzaki i zaliczyłem OTB. Na szczęście bez strat. Zebrałem się i poleciałem samotnie dalej.



Na mecie spotkałem Tomka. Wymieniliśmy się wrażeniami i poszliśmy myć rowery. O dziwo myjki chyba były od Golonki a nie Grabka bo było ich z kilkanaście, dzięki czemu prawie nie czekaliśmy w kolejce.
Kategoria Maratony 2013



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa iaiwr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]