Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RedRider z miasteczka Poznań. Mam przejechane 12028.20 kilometrów w tym 3362.83 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RedRider.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:764.38 km (w terenie 429.43 km; 56.18%)
Czas w ruchu:33:02
Średnia prędkość:23.14 km/h
Maksymalna prędkość:64.64 km/h
Suma podjazdów:3922 m
Maks. tętno maksymalne:223 (114 %)
Maks. tętno średnie:177 (90 %)
Suma kalorii:19682 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:44.96 km i 1h 56m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
47.60 km 0.00 km teren
01:36 h 29.75 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:
HR max:184 ( 94%)
HR avg:157 ( 80%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1062 kcal

Skrócone "Objezierze"

Czwartek, 31 maja 2012 · dodano: 31.05.2012 | Komentarze 0

Czwartkowa rundka (choć trochę skrócona z braku czasu) w doborowej ekipie i super pogodzie, choć ciut wiało ;-)
Kategoria S.O.


Dane wyjazdu:
21.00 km 0.00 km teren
00:50 h 25.20 km/h:
Maks. pr.:50.40 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

M.

Środa, 30 maja 2012 · dodano: 30.05.2012 | Komentarze 0

m.


Dane wyjazdu:
58.00 km 45.00 km teren
02:22 h 24.51 km/h:
Maks. pr.:47.70 km/h
Temperatura:22.0
HR max:187 ( 95%)
HR avg:153 ( 78%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1660 kcal

Wtorkowe kręcenie

Wtorek, 29 maja 2012 · dodano: 29.05.2012 | Komentarze 0

Zeszłotygodniowe pylenie i suchy łańcuch zniechęcały do zabrania Kuby.

Wygrzebałem z piwnicy Wheeler'a... oj jak początkowo dziwnie się na nim jechało ;-P
Później było już lepiej.

Ekipa dopisała, trasa pod względem pyłu również.... ;-/

Spokojnie, dwie rundki na Dziewiczej, powrót bez większych emocji.


Dane wyjazdu:
67.43 km 67.43 km teren
02:47 h 24.23 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:
HR max:189 ( 96%)
HR avg:177 ( 90%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2260 kcal
Rower:Kuba :-)

III Polkowicki Bike Maraton

Sobota, 26 maja 2012 · dodano: 26.05.2012 | Komentarze 0

Taki sobie skok w bok, na jednoedycyjny maraton w Polkowicach. Głównie dla zabawy i towarzystwa bo ekipa była przednia: Jurek Kazimierczak, Jasiu Zozuliński z żoną, Rafał Łukawski oraz Jarek Skrzypczak. Chłopaki z zamiarem "osiągnięcia" wygranych, ja z wiadomego względu niższego poziomu oraz bytności w najtrudniejszej kategorii wiekowej - z zamiarem przejechania fajnych terenów.

Zapakowaliśmy się w busa i jazda. Droga bez problemów, pogoda dopisała znowu idealnie (słonecznie i okolice 20-24*C), dojechaliśmy na miejsce na czas.

Ustawienia na starcie były bezsektorowe i tak jakoś byliśmy z Jarkiem w drugim rzędzie ;-P





Oczywiście jak to czołówka, jak ruszyli to z kopyta. Kilka pierwszych kilometrów trzymałem na widoku Jarka, później trochę odszedł. Rafał już na wstępie był na przedzie więc nie ma o czym mówić.



Pod koniec pierwszego okrążanie doszedł mnie Jasiu i trochę się podciągnął. Oczywiście większa moc poszła przodem ja tylko trochę się jeszcze podtrzymałem.



Za jakiś czas przyszła kolej na Jurka, który również mnie dogonił i zaczął narzucać tempo ale solidarnie zaproponował wspólne ściganie Jasia co też próbowaliśmy czynić.

Tu małe wtrącenie na temat trasy: byłą to pętla 16 kilometrów z kawałkiem do zaliczenia 4x. Większość w lasach, też na polnych drogach, szutrach ale ambitnie jak na ten teren zrobiona była krótka sekcja typu XC gdzie jeździło się dość stromym wąwozem naprzemiennie kilka razy to z jednego zbocza to na drugi. Można było trochę tutaj "urwać" lub stracić.
Był też (ok 3km przed końcem rundy) jeden techniczny i stromy podjazd coś a la amfiteatr na Cytadeli: stromo pod górę ok 30-50m.
Generalnie nie była nudna i przede wszystkim była oznakowana najlepiej z dotychczasowych tegorocznych tras sezonu!

Poza tym sporo zakrętów, singlowych przejazdów przez las, dużo nierównego terenu, który nie dawał zbytnio wytchnienia.

No i kiedy tak lecieliśmy z Jurkiem na jednym trochę bardziej stromym podjeździe łańcuch mi spadł między zębatki a szprychy i tyle już było ze wspólnego ścigania Jasia :-(

Trudno. Trzeba jechać dalej.

Czyli jak do tej pory było zostawanie w tyle, potem ściganie jasia, a od momentu defektu pracy łańcucha rozpoczęła się prawie samotna (znowu) walka.

W okolicach końca drugiego okrążenia doszedłem młodego kolarza (M1 jak się potem okazało, bo spytałem. To dawało szansę na współpracę bez ścigania się z nim) jednak na trzecim kółku bardziej się trzymał niż współpracował. Wówczas doszedłem jeszcze jednego "Fujifilma". Z nim trochę jeszcze powalczyłem ale mniej więcej na sekcji XC obydwu zostawiłem.

Zostało parę kilometrów do stromego podjazdu. Tutaj wiedząc o nim trochę za bardzo zluzowałem. Chciałem odpocząć aby nie złapały mnie skurcze na owym podjeździe. No i tak zwolniłem, ze złapała mnie owa dwójka. Do mety (gdzie kończyła się pętla) dojechaliśmy razem. Tutaj czułem, że nie są na tyle silni aby nie dać im rady. Zaplanowałem kilkukilometrowy odpoczynek z ich wykorzystaniem, a później próbę w miarę wczesnej ucieczki tak aby na sekcji XC oraz podjeździe mieć na tyle zapasu czasu, żeby nie mogli już wówczas nadrobić straty i mnie wyprzedzić.

Udało się: wykorzystałem jeden z zakrętów, zrobiłem ostre przyspieszenie (tutaj mieli niedobory co widziałem już wcześniej) i chyba nie tylko nie dali rady ale nawet nie zawalczyli bo dość szybko uzyskałem znaczącą przewagę bez większej walki.

W ten sposób dojechałem do owej sekcji XC. No i tutaj masakra: złapały mnie takie skurcze nóg, że dosłownie wzięły i się zablokowały w pozycji wyprostowanej. Ległem na ziemi wyjąc z bólu i ledwo wypiąłem nogę z pedału. Podkurczenie nóg - jest ok, wyprostowanie - skurcz, podkurczenie i jest ok. A ja tu się gorączkuję, żeby tylko mnie ta dwójka nie dopadła(!)

Wiedziałem, że jak się zbiorę i ruszę to się jakoś "rozejdzie" ale nie było jak. Chyba za trzecim czy czwartym podejściem trochę się zmusiłem i wsiadłem i tak już pojechałem, jeszcze z dość sporym zapasem od owej dwójki choć powoli zaczynali mi deptać po piętach.

Do podjazdu dojechałem z taką przewagą, że nie widziałem ich za sobą. Tu spadł mi znowu łańcuch i trzeba było podprowadzić. Jak byłem w połowie - dwójka dojeżdżała do górki. Na szczęście nie dojechali do mnie. Podchodzenie było równie szybkie.

Dzięki temu udało się zachować dystans na ostatnich kilometrach a ja miałem trochę frajdy z ostatnich dwóch pętli gdzie nie tylko jechałem, żeby przejechać ale również udało się zadziałać i trochę taktycznie i trochę wykorzystać siły aby z kimś porywalizować i jeszcze z nim wygrać. Czyli to co lubię najbardziej! ;-D

"Drużyna" spisała się nieźle:
Jasiu z Jurkiem stanęli na podium, Jarek był 7 czyli prawie się załapał ;-P, ja to wiadomo... i tylko niestety Rafał złapał laczka i przerwał wyścig.

Nagrody finansowe poskutkowały zafundowaniem lodów i kawy dla całej załogi. Mniam!! :-D



Wyjazd choć nic "nie wnosił" w maratonowym sezonie poza ewentualną ostrą jazdą, jak najbardziej można uznać udany pod względem atmosfery, załogi, uczestnictwa, trasy i pogody.

--------------------------------------------

PODSUMOWANIE:

- MEGA OPEN: 28 / 73
- M-3: 11
- czas: 02:47:00 / 02:23:40 [najlepszy - współczynnik do jego wyniku: 1,16]
- Średnia prędkość: 24 km/h [najlepszy 28,33 km/h]
- Średnia kadencja: 76 obr./min
Kategoria Maratony 2012


Dane wyjazdu:
21.00 km 0.00 km teren
01:12 h 17.50 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kuba :-)

M.

Czwartek, 24 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 0

.


Dane wyjazdu:
21.00 km 0.00 km teren
01:14 h 17.03 km/h:
Maks. pr.:47.60 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Kuba :-)

M.

Środa, 23 maja 2012 · dodano: 24.05.2012 | Komentarze 0

.


Dane wyjazdu:
69.25 km 52.00 km teren
02:44 h 25.34 km/h:
Maks. pr.:48.90 km/h
Temperatura:29.0
HR max:194 ( 99%)
HR avg:160 ( 82%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1600 kcal
Rower:Kuba :-)

Wtorkowa bardzo fajna runda.

Wtorek, 22 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 0

Udana wtorkowa runda. Bikerów w bród, runda dalsza za Dziewiczą Górę, moc w nogach większa, upał nie dokuczał. Cóż chcieć więcej? :-D

Jedynie trochę pyliło na trasie ale co tam, przynajmniej ludziska widząc mnie w czasie powrotu do domu trochę się rozchodzili:



Dobrze że ktoś prysznic wynalazł :-D

Śr. kad: 74


Dane wyjazdu:
22.60 km 0.00 km teren
01:19 h 17.16 km/h:
Maks. pr.:50.70 km/h
Temperatura:27.0
HR max:181 ( 92%)
HR avg:147 ( 75%)
Podjazdy: m
Kalorie: 400 kcal
Rower:Kuba :-)

R.

Poniedziałek, 21 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 0

.


Dane wyjazdu:
55.60 km 50.00 km teren
03:27 h 16.12 km/h:
Maks. pr.:56.40 km/h
Temperatura:23.0
HR max:195 (100%)
HR avg:173 ( 88%)
Podjazdy:1916 m
Kalorie: 2500 kcal
Rower:Kuba :-)

"Samotność" po raz enty? MTB Powerade Wałbrzych 2012

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 0

Wałbrzych... trudność 5 w skali sześciostopniowej, Golonka ostrzegał, że trasa jest trudna, przewyższenia i profil nie dawały nadziei na "gładkie przejechanie", pogoda dopisywała, towarzystwo również (Andrzej Tujdowski jechał w tym samym kierunku więc zabraliśmy się razem ;-).

Cóż.. tyle słowem wstępu a teraz realia ;-P

Wyjazd planowo. Jak zwykle snu mogłoby być więcej ale nie jest źle. Trasa do Wałbrzycha bardzo dobra ino smerfy leszniańskie już nie.... :-/

Trudno. Dojechaliśmy w całości, spokojnie mając czas na przygotowanie i to jest najważniejsze.

Ustawienie w sektorach, ostatnie sekundy i ... prawie start, ponieważ jeszcze runda honorowa. Tak krytykowana (warunek władz miasta) moim zdaniem nie była jakimś wielkim problemem, a za to o można było się ciut rozgrzać).

Po ostrym starcie mała załamka: szutr na wyjeździe z miasta był tak pylący, że momentalnie wszystko spowiła "mgła". Później było lepiej. Rozpoczęło się wspinanie.

Ponieważ miałem sektor III jechałem w dość wyrównanej do mojego poziomu stawce. Sporo wąskich podjazdów, jakieś niewielkie zjazdy i w miarę szybko dojechaliśmy do sławetnego, najdłuższego tunelu kolejowego w Polsce, który był częścią trasy.

1600 m pod ziemią oświetlone gdzieś tak w 15, no góra 30% (!) Ostrzeżenia były, że nie udało się tak jakby chcieli oświetlić, no ale nie spodziewałem się aż takich ciemności! Szczególnie na końcowym odcinku praktycznie nic nie było widać! Ponieważ ledwo widziałem tego przede mną, zacząłem zwalniać i krzyknąłem aby nikt nie wyprzedzał i wszyscy jechali równo.

Były na całym przejeździe dwa momenty kiedy miałem wrażenie, że jestem za blisko ściany, ale na szczęście odbiłem i nie przekonałem się czy przeczucie było prawdziwe.

W samym tunelu udało mi się wyprzedzić jedną osobę a na końcu puściłem jeszcze spida wyprzedzając kolejną ;-P

Krzyknąłem jeszcze żartobliwie do kogoś hasło: "Ciekawe ile kapci będzie w tunelu?" (bo kamoli było mnóstwo).

W tunelu ile było nie wiem, ale zaraz za tunelem (tuż po strawersowaniu kilku schodków na prawie pionowym, chyba czterometrowym zboczu) były z pewnością dwa: gościa co już walczył z kołem i... mój ;-P

No trudno, pech to pech. Ściąganie opony bez użycia łyżek, przećwiczone przed wyjazdem, poszło sprawnie, szybkie sprawdzenie czy czegoś nie ma w samej oponie i zmiana dętki. 220 machnięć pompką i prawie mogłem jechać. Trza było jeszcze zebrać dziurawą dętkę.
Kapeć kapciem ale jak to mówią: nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ;-P. Skorzystałem robiąc przerwę w pompowaniu aby opróżnić pęcherz, który jak na złość zaczął o sobie przypominać tuż po starcie.
Nota bene szczęściem było też to, że na wspomnianych schodkach od razu wszedłem ponieważ później utworzył się tam nawet piętnastominutowy korek!

W trakcie zmiany zacząłem liczyć bikerów wymijających mnie... przestałem gdzieś przy 15-20. Szkoda że nie sprawdziłem ile trwała wymiana: dałoby to obraz po przyjechaniu na metę jakie miejsce mógłbym zdobyć bez awarii, ale o tym na końcu.

Udało się ruszyć dalej i tutaj można by rzec: kolejny raz w tym roku rozpoczęła się samotność pościgowca długodystansowca ;-P

W prawdzie było sporo rowerzystów o podobnym poziomie do mojego ale generalnie zaczęło się sukcesywne wyprzedzanie innych i nadrabianie straconej pozycji.

Ponieważ trasa była wręcz potwornie zróżnicowana, skrótowo napiszę to co pamiętam:

1) po tunelu generalnie był cały czas podjazd zwieńczony pieszym trawersem o długości chyba nawet 100 m, na szczyt góry z której poprowadził już singielek. Podchodząc zastanawiałem się czy przypadkiem komuś nie pomyliły się kierunki trasy ;-P
Ciekawostką było to, że udało mi się wyprzedzić tutaj jedną czy dwie osoby, po prostu szedłem szybciej ;-P
No ale niestety tak czy siak to podejście było za długie i nie do podjechania. Trudno, jedno może być...

2) ... i to jedno pewno w natłoku atrakcji by w niepamięci przeminęło, ale niestety podobnych podjeść (choć krótszych) było jeszcze ze dwa. Tego było już trochę za wiele ;-P

3) bufety kolejny raz raczej pomijałem, nie czułem takiej konieczności. Zapewne odżywienie przed maratonem + żele podczas, wystarczająco spełniają swoją rolę. I dobrze. Jest jak z dobrym nawodnieniem: pijesz stale jak jeszcze nie czujesz pragnienia. Kiedy je poczujesz, to będzie za późno. Załapałem tylko bez zatrzymywania ze dwa razy banana + raz powerada w kubeczku aby chociaż trochę skorzystać z tych punktów. A było ich sporo bo aż 4 na 51 km.

4) po kilku zjazdach i podjazdach (generalnie cały maraton to było co chwila zjazd i podjazd ;-P) trafił się długi, szutrowy i bardzo szybki zjazd. Nikogo z przodu, nikogo z tyłu aż się zastanawiałem czy przypadkiem dobrze jadę. Na szczęście w miarę szybko niebieskie strzałki rozwiały wątpliwości.
W ok 3/4 tego zjazdu dorwał mnie ktoś kogo wyprzedziłem na podjeździe przed zjazdem. Poginał ostro pedałując prawie na maksa, czyli dokładnie tak jak się nie powinno robić na zjazdach... Cóż, jego strata. Ja też przyspieszyłem żeby złapać się jego ogona i nie stracić dystansu a jednocześnie nie zużytkować tyle energii co on. I co? I....

5) ... zaraz na pierwszym podjeździe został w tyle ;-P A podjazd niebylejaki (dlatego punkt 5.): stromy i wyłożony kostką granitową, która od razu na myśli przywoływała drogę na Śnieżkę. Tutaj różnica była tylko taka, że była ona bardziej gładka.
Jechałem chyba na przełożeniu 1:1 najwyżej 1:2 i mieliłem. Wysoka kadencja, stałe równe tempo i do przodu. Wjechałem tylko na boczne "krawężniki" tej drogi bo były gładziutkie, równo ułożone i szerokie na 20 cm. Zdecydowanie lepsze niż sama kostka. Nie wiem czemu inni też tym torem nie jechali. No ale cóż, zostali z tyłu a ja mieliłem dalej :-)

6) kolejny etap jaki pamiętam to znowu ostry podjazd (gdzie i tu chodzić trzeba było) zakończony agrafkami. Agrafki co dziwne, również były poprowadzone ku górze a nie ku dołowi ;-P

7) później nastąpił dłuuugi czterokilometrowy trawers, biegnący wzdłuż dość sporego zbocza w lesie, o nieznacznym nachyleniu ku górze. Tutaj przez jakieś 3 km musiałem jechać wolniej: było tak ciasno, ze nie było miejsca do wyprzedzania a dwóch bikerów przede mną jechało wolniej.



Dopiero pod koniec dogonił nas chyba ktoś z czołówki GIGA, którego już z daleka było słychać bo często prosił o puszczenie. Kiedy dojechał do nas, zrobiło się ciut, ciut szerzej, on skoczył a ja za nim korzystając z powstałego miejsca za nim.

8) potem było jeszcze sporo trasy, znowu góra-dół. Nie było lekko. Trochę słabo było oznakowane na końcu ponieważ ze 2 czy 3 razy przejechałem zjazd w bok i tylko z tego powodu, że ktoś z widzów tam był i mnie naprostował, wróciłem i poleciałem dalej

9) maaaasakryczna końcówka! Już niby zjeżdżałem, już niby droga w dół, niby 480-49 km na liczniku, a tu zaraz w prawo zjazd i przez jakąś łąkę ku górze do lasu, a w lesie znowu w górę. Potem znowu zjazd i znowu już myśl, że to koniec (nawet asfaltu już chyba był) a tu kolejny zjazd w prawo, w stromą drogę, taką jakby to był Karpacz. Na jej szczycie okazało się, że znowu (sic!) trzeba zjechać w bok w las/park i znowu wspinać się szutrem...

10) w końcu jednak to się skończyło i dotarłem do mety, ale te ostatnie podjazdy dały potwornie w kość!! Na dowód profil trasy:



Dokładnie widać tam, że na ok 51 km rozpoczął się podjazd 100m wzwyż, chociaż do mety były już tylko 2 km. Przed tym podjazdem widać jeszcze dwie mniejsze "strzały" w górę, które też nie były łatwe.

Taki to trawersik był właśnie na końcu trasy:



11) i na koniec wspomniana przerwa na zmianę dętki: czasu ile to trwało nie mierzyłem, ale rowerowy licznik (stoper) zatrzymuje się kiedy nie jadę. Wg jego wskazań i odczytu czasu przejazdu wynika, że zmiana zajęła mi 8 min. 8 minut mniej do mojego czasu jechali zawodnicy, którzy osiągnęli miejsce 75-80. Zatem i tak uważam, że wyszło super! W Złotym Stoku byłem 97 a tutaj mimo kapcia 100, czyli musiałem jechać lepiej :-)

-----------------------------------------------------------------------

PODSUMOWANIE:

- MEGA OPEN: 100 / 408 (25%)
- M-3: 39
- czas: 03:27:21 / 02:39:21 [najlepszy] [współczynnik: 1,3]
- Średnia prędkość: 16,7 km/h [najlepszy 18,86 km/h]
- Średnia kadencja: 68 obr./min

WARUNKI: Zaje...fajne!!! :-D ok 25*C, piękne słońce, nie za gorąco, nie za sucho, nie za mokro. Trasa mocno szutrowa, single bardziej jak ubity piasek lub rozjechana ściółka. Trasy generalnie lekko twarde, ubite i lekko sypkie.

OPONY: zestaw ten co ostatnio tylko zamieniony: na tył poszło Saguaro 2.0, a na przód, Maxis Cros Mark.
Czy zmiana dała rezultat? Raczej tak aczkolwiek i na przód i na tył przydałby się większy protektor. Na przód bardziej agresywna opona i szersza a na tył przynajmniej szersza - bywało że następowało minimalne zaboksowanie z uwagi na ciut większą sypkość podjazdu. Ciut, ciut było czuć na szutrowych zakrętach, że opony nie trzymają aż tak dobrze i trzeba jechać zachowawczo, ale nie stanowiło to raczej większego problemu.
Tak czy siak: protektor większy i szersze opony!

Kondycja: kolejny weekendowy, czwarty pod rząd start. Nie ma lekko. Nie ma kiedy wypocząć nie mówiąc o trenowaniu. Ale nie było źle, było prawie bdb. Wysiadłem na ostatnich podjazdach, skurcze tak jak zawsze: zaczynały się ze 2-3 razy ale udawało się je rozjechać kontrolowanym kręceniem. Powrót do domu samochodem nie przysporzył problemu, senność i zmęczenie nie dopadły więc jak najbardziej kondycja na plus.

----------------------------

Dojazd przez Wrocław: 257 km / 3:50 [ok 67km/h ale to przez leszczyńskie smerfy...]

Dane wyjazdu:
47.60 km 0.00 km teren
01:37 h 29.44 km/h:
Maks. pr.:64.64 km/h
Temperatura:12.0
HR max:184 ( 94%)
HR avg:133 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: 930 kcal
Rower:Kuba :-)

Skrócone "Objezierze"

Czwartek, 17 maja 2012 · dodano: 17.05.2012 | Komentarze 0

Śr. prędkość: 28,9
Śr. kadencja: 79

12*C, silny wiatr.... ZIIIIMNO!! :-/
Kategoria S.O.