Info

Więcej o mnie.


Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Sierpień1 - 0
- 2014, Czerwiec2 - 0
- 2014, Maj1 - 0
- 2014, Marzec1 - 0
- 2013, Wrzesień9 - 1
- 2013, Sierpień16 - 1
- 2013, Lipiec11 - 3
- 2013, Czerwiec15 - 9
- 2013, Maj21 - 1
- 2013, Kwiecień13 - 0
- 2013, Marzec10 - 1
- 2013, Luty8 - 0
- 2013, Styczeń12 - 1
- 2012, Grudzień6 - 2
- 2012, Listopad7 - 0
- 2012, Październik6 - 0
- 2012, Wrzesień15 - 2
- 2012, Sierpień21 - 8
- 2012, Lipiec24 - 5
- 2012, Czerwiec20 - 0
- 2012, Maj19 - 4
- 2012, Kwiecień20 - 7
- 2012, Marzec13 - 0
- 2012, Luty6 - 0
- 2012, Styczeń8 - 1
- 2011, Grudzień5 - 0
- 1991, Kwiecień1 - 3
Wpisy archiwalne w miesiącu
Czerwiec, 2012
Dystans całkowity: | 850.52 km (w terenie 257.80 km; 30.31%) |
Czas w ruchu: | 35:40 |
Średnia prędkość: | 23.85 km/h |
Maksymalna prędkość: | 67.30 km/h |
Suma podjazdów: | 3046 m |
Maks. tętno maksymalne: | 198 (101 %) |
Maks. tętno średnie: | 180 (92 %) |
Suma kalorii: | 18117 kcal |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 42.53 km i 1h 47m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
14.00 km
0.00 km teren
00:38 h
22.11 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:154 ( 78%)
HR avg:128 ( 65%)
Podjazdy: m
Kalorie: 302 kcal
Rower:Trenażer
Siła
Piątek, 15 czerwca 2012 · dodano: 16.06.2012 | Komentarze 0
Drugi trening, na koniec dnia: siła, ciągłe stopniowe zwiększanie obciążenia.Dane wyjazdu:
71.00 km
0.00 km teren
02:13 h
32.03 km/h:
Maks. pr.:67.30 km/h
Temperatura:19.0
HR max:185 ( 94%)
HR avg:161 ( 82%)
Podjazdy:230 m
Kalorie: 155 kcal
Rower:Treningowy
Trening z rana jak śmietana - Objezierze
Piątek, 15 czerwca 2012 · dodano: 15.06.2012 | Komentarze 0
Chłopaki w górach to ja przynajmniej nizinnie próbuje nadrobić ;-PCałkiem niezła runda (śr. 31,8 km/h), ciut za mocno ale cóż jak się człowiek spieszy? Trza kręcić!
Kategoria Objezierze
Dane wyjazdu:
28.00 km
0.00 km teren
00:59 h
28.47 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:191 ( 97%)
HR avg:138 ( 70%)
Podjazdy: m
Kalorie: 560 kcal
Rower:Trenażer
Przygotowania do Karpacza
Środa, 13 czerwca 2012 · dodano: 13.06.2012 | Komentarze 0
Siłowe przygotowania na Karpacz u Golonki gdzie lipy nie będzie: 45km i 1900 m przewyższeń. 8 km mniej jak w Wałbrzychu a podjazdów tyle samo.59 min jazdy na mocy ok 200W w III strefie + 3x po 3 minuty mocnego uderzenia na 340W + na końcówce 1 min 450W na maksymalnym obciążenie.
Dane wyjazdu:
50.11 km
0.00 km teren
01:42 h
29.48 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max:185 ( 94%)
HR avg:154 ( 78%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1100 kcal
Rower:Treningowy
Skrócone "Objezierze"
Wtorek, 12 czerwca 2012 · dodano: 12.06.2012 | Komentarze 0
Śr.pr. - 29,7 Kategoria S.O.
Dane wyjazdu:
19.85 km
13.00 km teren
01:37 h
12.28 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max:104 ( 53%)
HR avg:177 ( 90%)
Podjazdy: m
Kalorie: 430 kcal
Rower:Kuba :-)
Izerski rozjazd małą wycieczką po maratonie
Poniedziałek, 11 czerwca 2012 · dodano: 12.06.2012 | Komentarze 0
Trza góry wykorzystać na maksa. Maratonowy wyjazd do Piechowic wykorzystaliśmy też na małą wycieczkę rowerową w Izerach. Po niedawnym zakupie bagażnika rowerowego nie ma najmniejszych problemów z dołożeniem jednego bika, więc czemu nie ;-)Po dobrym śniadanku ruszyliśmy w kierunku Jakuszyc. Pogoda była pochmurna ale z nadzieją, że nie będzie padać. Zaplanowana pętla przez Orle miała mieć ok 12 km, czyli do bezproblemowego przebycia dla każdego a w szczególności sierściucha ;-P
W Jakuszycach trochę się pozmieniało (chyba po ostatnich zawodach pucharu świata w biegach narciarskich) ponieważ praktycznie wszędzie poustawiano tablice informujące o płatnych parkingach. Cena 7 zł może wygórowana nie jest ale niska też nie. Zatem wyhaczyłem jedno boczne miejsce i już można był lecieć dalej ;-)

Do samego Orla wiedzie asfaltowa wąska droga, którą Natalia bez opierniczania brała "na twardo":

Uśmiech do zdjęcia, ale kontrola musi być ;-P :

Mała przerwa na rozjeździe + kilka izerskich klimatów z trasy:




Orle już znamy z wielu innych wypraw, za nami niespełna kilka km, więc zostawiamy je za sobą ...

...i udajemy się zobaczyć odbudowany kilka lat temu
mostek graniczny na Izerze.
Poniżej wersja przedwojenna oraz odbudowana:


Aga coś nie chciała iść do wody...

... więc zostało trochę czasu na wygłupy ;-P



Chyba za dużo tych zdjęć wyszło bo Natalia trochę się zjeżyła... chociaż może znowu kontrolowała drogę? :-D

Jeszcze jeden odpoczynek na polanie wśród drzew, gdzie spokój zabijał. Ze dwie osoby przeszły, i tylko ptaki nadawały. Super miejsce.

Po tej przerwie zebraliśmy się już do powrotu.

Kiedy zjeżdżaliśmy zrobiło się już chłodniej. Natalia nie chciała już jechać ciut dłuższym i bardziej wymagającym powrotem co na końcu trasy okazało się bardzo dobrym rozwiązaniem: zaczęło trochę padać. Cała jazda zamknęła się w okolicach 2 godzin i kilkunastu lajtowych kilometrach. W związku z tym Natalia została w samochodzie a ja zrobiłem szybki skok na Samolot, tam i z powrotem. Ok 7-8 min podjazdu od strony Jakuszyc (od strony Orla, tak jak to leci maraton BM, ten podjazd jest zdecydowanie dłuuuższy ;-P) i potem żwawy zjazd powrotny zakończony uszczerbkiem na mocowaniu szprycy w tylnej piaście. Uszczerbek jest na tyle niefortunny, że szprycha się nie trzyma i prawdopodobnie konieczna będzie wymiana właśnie piasty :-/
Na szczęście wyskoczyło to po maratonie a nie na no i jakieś 2 tygodnie przed następnym wyjazdem.
Dane wyjazdu:
51.50 km
49.00 km teren
02:18 h
22.39 km/h:
Maks. pr.:56.40 km/h
Temperatura:23.0
HR max:198 (101%)
HR avg:180 ( 92%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1870 kcal
Rower:Kuba :-)
BM Piechowice - czas na porachunki
Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 12.06.2012 | Komentarze 0
No i minął rok a my z Natalią znowu w Piechowicach. Tym razem dodatkowo w towarzystwie Jarka.Z Jarkiem mieliśmy porachunki z zeszłorocznymi Piechowicami: ja, przez pierwszą połowę maratonu jechałem jak nowo narodzony, aż do owej połowy gdzie poziom cukru we krwi spadł chyba do wartości ujemnych a ja kolokwialnie zdechłem. Mało tego, na bufecie najpierw kilka minut walczyłem z atakiem skurczy, potem kilka "tankowałem", a później na zjeździe złapałem laczka, nie wspominając o niedziałającej pompce, a tej pożyczonej działającej w połowie co poskutkowało napompowaniem koła do połowy... P O R A Ż K A.
Jarek? No ten to miał trochę mniej szczęścia bo na jednym z pierwszych zjazdów niefortunni zaliczył kolanem kamień i tyle było z dalszej jazdy.
Tak czy siak tym razem mieliśmy zapał aby Piehcowicom pokazać co potrafimy.
Wyjazd w piątek popołudniu, przyjazd o 21 ze wcześniejszym zaopatzreniem w 1,5l lodół ;-P, konsumpcja pierogów "jędrusiowych" i ciągłe gadanie do 24.
Poranek bez zaskoczeń i udziwnień (poza giga porcją Jarka... pewno dlatego że jechał GIGA ;-), przyjazd na miejsce startu również. W tym samym momencie przyjechał Jasiu z Doktorkiem więc ustawiliśmy się obok siebie.
Żeby nie przedłużać opisu wypakowywania, przejdźmy do sedna: 3, 2, 1, START!! Z pierwszego sektora ofkors ;-P

4 km z powodu przejazdu przez miasto było jazdą za dźipem organizatora gdzie generalny plan polegał na trzymaniu się swoich. W polu rażenia wzroku był Jarek, Doktorek, Tomek Pawelec, Jasiu i gdzieniegdzie Rafał. Tomek Czerniak zrobił skok gdzieś w przód.
Po starcie ostrym wszyscy zaczęli zapodawać jakby z piekła uciekali!!
Jarek z Tomkiem zrobili skok o kilka pozycji i metrów do przodu i tylko z Doktorkiem wymieniliśmy się pozycjami. Za chwilę doszedł jeszcze Emil.
Generalnie to była masakra zdecydowanie jednoznacznie weryfikująca moje poprzednie próby wyznaczenia progu tlenowego. Prędkości nie pamiętam na tym podjeździe, ale tętno już tak!! Wahało się ono między 188 a 198, gdzie próg tlenowy teoretycznie miał być na poziomie 183!
Z przerażeniem patrzyłem na pulsometr i czas (20-30min). Wynika z tego, że próg musi być zdecydowanie wyższy...
No ale cóż robić? Trzeba było grzać jak wszyscy. Jedyna obawa to możliwość "wypalenia" mięśni co mogłoby poskutkować reakcją pod koniec maratonu a tego wolałbym uniknąć.
Pierwsze podjazdy drogą jakoś dalej się leciało. Jarek w zasięgu wzroku, Emil leciał gdzieś w pobliżu, Doktorka chyba już nie widziałem. Grunt to utrzymać tempo Jarka i będzie dobrze.
Potem zaczęły się single i Jarek mi zniknął. Tutaj warty wzmianki jest jeden singiel w lesie, na którym było mnóstwo korzeni. Widać, że został on tu utworzony od zera. Gość który przede mną jechał służył mi za specyficzny "barometr" tego odcinka. Widząc jak zachowuje się jego rower na śliskich korzeniach wiedziałem jak mniej więcej zareagować lub co mnie czeka.
Parę km dalej na początku zjazdu zauważyłem Jarka, który złapał pierwszą gumę. Niestety, potem złapał i drugą i ostatecznie wycofał się z wyścigu. Na niczym spełzły jego porachunki z Piechowicami....
Cóż, maratonowy chleb powszedni, trzeba jechać dalej. Rozpoczęło się sporo technicznych zjazdów i singli. Zauważyłem że jakieś 20-40m przede mną leci Tomek Pawelec. Hmmm jeśli ja go dojechałem to nie jest źle! Trzeba go doścignąć... co niestety nie okazało się zbyt łatwe.
Zauważyłem, że na zjazdach go dochodzę a na podjazdach odstaję, więc wyczekiwałem tylko kolejnych zjazdów ;-P i na którymś z kolei się udało! Przekazałem mu "berka" i uciekłem na 2-3 metry, choć oczywiście było to niewiele warte ponieważ rozpoczął się podjazd. I tak co jakiś czas na zjazdach i podjazdach się wymienialiśmy.
W między czasie chciałem zaliczyć żelka, który niefortunnie przerwał się tworząc mikroskopijną dziurkę niepozwalającą spokojnie wycisnąć i spożyć. Zaliczałem kolejne zjazdy przez kilka km z żelem w ustach, co Tomek trafnie podsumował stwierdzając, że jestem "na stałe podłączony do żela" ;-P
Jakoś się w końcu z nim uporałem. Przyniosło to rezultat na parę km przed rozjazdem MEGA/GIGA gdzie tym razem na podjeździe udało mi się dorwać Tomka.
Niebawem rozpoczął się szybki zjazd z Rozdroża Izerskiego a na "paczce" pojawiła się prędkość powyżej 50 km/h. Jak zwykle znalazł się "jeleń", który stwierdził, że to jest najlepszy moment na ściganie. Ja mu nie broniąc tego podczepiłem się tylko na koło i leciałem za nim ;-P
Na rozjeździe stawka byłą już generalnie przetasowana. Z tego momentu pamiętam dwie osoby: jednego gościa, z którym zmienialiśmy się na trasie pozycjami od dobrych kilkunastu km oraz gościa na full'u, który był przed nami.
Ten pierwszy miał niezłą kondycję, może nawet trochę lepszą niż ja, ten drugi po doścignięciu i wyprzedzeniu nie chciał dać zmiany nawet po pytaniu o nią.
Ostatni długi podjazd był dość ciekawy. Z obiema powyższymi osobami jechaliśmy w grupie. Ktoś ciągnął do góry całkiem nieźle. Wolałem się schować, tym bardziej, że już jakiś czas sam też trochę prowadziłem.
Zastanawiałem się co to dalej będzie i jak wylądujemy na mecie. Gość, który miał trochę mocy, był słaby na zjazdach (a te były ostatnim odcinkiem maratonu). Gość na fulu był niebezpieczny na zjazdach z racji swojego sprzętu...
I tak jadąc w pociągu dojechaliśmy do ostatniego bufetu, a tu zonk! Wszyscy zwolnili w celu bądź pobrania kubków bądź posilenia! Zostałem sam. Na 7 km przed metą nie ma już co się doładowywać bo o nic nie da. Ciekawostką tu jest to, że udało mi się przejechać na 50% zapasów przewidzianych na maraton: jeden żel i jeden bidon. Bidony powinny pójść dwa ale jakoś wyszło, że poszedł jeden, a żel drugi nie był potrzebny.
W każdym razie ciągnąłem dalej ok 16km/h, co po zablokowaniu amortyzatora okazało się nawet sprawnym do realizacji. Po jakimś czasie skontrolowałem sytuację i rywale byli parędziesiąt metrów za mną. Czyli pozostały ważne dwie rzeczy: trzymać tempo aby nie ułatwiać tym z tyłu oraz nie załapać skurczy i gumy.
Kiedy rozpoczęły się zjazdy czułem się już pewniej, wiedziałem, że tutaj mogę dać radę. Nie mniej jednak zacząłem za sobą słyszeć jadącego bikera. Ze słuchu stwierdziłem, że chyba jest tylko jeden... Zjazd nie pozwalał na sprawdzenie a ja prułem jak najmocniej w dół, na ile sprzęt pozwalał. Spodziewałem się gość na full'u. Musiał jechać zachowawczo ponieważ przez większość zjazdu nie próbował wyprzedzać. Udało mu się to na króciutkim jednym podjeździe... Na szczęść pomiar czasu zweryfikował jego zapędy: mimo przybycia na metę za nim, to on okazał się dokładnie o sekundę gorszy :-D
A tak wyglądał zjazd na metę:

oraz radość po przeczytaniu wyniku z sms'a"

... ponieważ jego treść wskazywała na 13 miesce OPEN i 4 M3 !! Wow!!
Mówiłem sobie, że to niemożliwe i miałem rację. Najprawdopodobniej mocniejsi z dalszych sektorów mieli lepsze czasy co zweryfikowało się dopiero po ich przyjeździe na metę.
Tak czy siak 35 OPEN i 16 w M3 uważam za sukces. Wejście do pierwszej pięćdziesiątki na BM nastąpiło.
--------------------------------------------
PODSUMOWANIE:
- MEGA OPEN: 35 / 412 (poziom w tej skali to 8,49%) [zeszły rok: 26o'ąty któryś, z laczkiem, odcięciem i skurczami więc nie jest to tu miarodajne]
- M-3: 16
- czas: 2:18:01 / 1:55:03 [najlepszy - współczynnik do jego wyniku: 1,2]
- Średnia prędkość: 20,97 km/h [najlepszy 25,57 km/h]
- Średnia kadencja: 76 obr./min
WARUNKI: Bardzo dobre, słonecznie, nie za ciepło, trasa nie była mokra
ROWER: Cube Reaction sprawdził się bardzo dobrze, bez zastrzeżeń
OPONY: ponownie stały zestaw: na tył poszło Saguaro 2.0, a na przód, Maxis Cros Mark działał tutaj bez zastrzeżeń. W większości ubite i twarde trasy nie wymagały nie wiadomo jakich przyczepności, więc ten zestaw tutaj się sprawdził. Można by ewentualnie przód zastąpić czymś mniej agresywnym.
--------------------------------------------
Kategoria Fotosos, Góry, Maratony 2012
Dane wyjazdu:
69.20 km
3.00 km teren
02:30 h
27.68 km/h:
Maks. pr.:45.70 km/h
Temperatura:23.0
HR max:177 ( 90%)
HR avg:129 ( 66%)
Podjazdy:230 m
Kalorie: 1200 kcal
Rower:Kuba :-)
Cz.R
Czwartek, 7 czerwca 2012 · dodano: 07.06.2012 | Komentarze 0
Jarek, Rafał, Tomek, Michał i się kręęęęci czwartkowo-rowerowo (choć bardziej regeneracyjnie bo w sobotę start w Piechowicach)! :-D Kategoria Objezierze
Dane wyjazdu:
66.66 km
0.00 km teren
02:21 h
28.37 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max:185 ( 94%)
HR avg:143 ( 73%)
Podjazdy:230 m
Kalorie: 1400 kcal
Rower:Treningowy
Diabelski wtorek - 66,66...
Wtorek, 5 czerwca 2012 · dodano: 05.06.2012 | Komentarze 0
Przez cały dzień deszcz skutecznie zniechęcał do wybrania się w rejony Dziewiczej Góry... Do tego ciągłe wahanie pt. "jechać, nie jechać... spadnie, nie spadnie..." doprowadziło do decyzji ruszenia z Jarkiem na szosę. Raz: nie będzie wszendobylskiego piasku rzucanego na prawo i lewo, do domu będzie bliżej no i rundę łatwiej skrócić gdyby miało zacząć padać. I tym sposobem nastąpił wyłom we wtorkowych rundach, który poskutkował pętelką przez Objezierze oraz uzyskaniem szatańskiego przebiegu -> 66,66 km :-DJazda udana, na drugim i trzecim progu, czyli akurat. Deszcz nie spadł, jedynie trochę zimno ;-P
Kategoria Objezierze
Dane wyjazdu:
27.40 km
11.50 km teren
01:10 h
23.49 km/h:
Maks. pr.:23.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Treningowy
M+T+10kg na plecach
Poniedziałek, 4 czerwca 2012 · dodano: 04.06.2012 | Komentarze 0
Miasto, teren, + 10 kg zakupów w plecaku, a bo jakoś tak wyszło przy okazji wszystko razem ;-PDane wyjazdu:
36.60 km
30.00 km teren
01:43 h
21.32 km/h:
Maks. pr.:35.60 km/h
Temperatura:14.0
HR max:171 ( 87%)
HR avg:120 ( 61%)
Podjazdy: m
Kalorie: 750 kcal
Rower:Treningowy
Teren light
Sobota, 2 czerwca 2012 · dodano: 02.06.2012 | Komentarze 0
Tak spokojnego pod względem wydajności treningu to jeszcze nie miałem. Średnia HR nawet nie ociera się nawet o próg drugiej strefy...Ale lajcik był bardzo przyjemny, również z powodu towarzystwa Rafała i Jarka.