Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi RedRider z miasteczka Poznań. Mam przejechane 12028.20 kilometrów w tym 3362.83 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 24.13 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy RedRider.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
28.50 km 10.00 km teren
01:23 h 20.60 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max:182 ( 91%)
HR avg:158 ( 79%)
Podjazdy:400 m
Kalorie: 800 kcal
Rower:Kuba :-)

Morasko XC

Środa, 24 lipca 2013 · dodano: 24.07.2013 | Komentarze 3

Dzisiaj miał być ogień i tempówka, próba czasowa. Generalnie aż tak mocno nie wyszło, powiedzmy na 3/4. Próbując jechać maksymalnie szybko zauważyłem, że i tak sporo wszelkie zakręty spowalniają przez co jako takiej dużej szybkości całościowo i tak nie można uzyskać. Najwięcej zyskuje się na podjazdach kiedy idzie się twardo przez co szybkość jest większa. Zjazdy i zakręty mają mniejsze znaczenie...

Suma summarum i tak okazuje się, że wyszło nieźle.
Od wjazdu w lewo na trasę do szczytu przy zbiornikach i antenie: 43:11
Pełna zamknięta pętla (+ zjazd i dojazd do odbijającej ścieżki): 45:14

Na chwilę obecną chyba najszybszy mój przejazd ;-P

Kad. 72
Kategoria Morasko


Dane wyjazdu:
28.00 km 20.00 km teren
01:10 h 24.00 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:
HR max:175 ( 88%)
HR avg:138 ( 69%)
Podjazdy: m
Kalorie: 620 kcal
Rower:Kuba :-)

Strzeszynek luźny i gadatliwy...

Wtorek, 23 lipca 2013 · dodano: 23.07.2013 | Komentarze 0

... z Jarkiem.


Dane wyjazdu:
70.45 km 65.00 km teren
04:00 h 17.61 km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max:192 ( 96%)
HR avg:171 ( 86%)
Podjazdy:2300 m
Kalorie: 3060 kcal
Rower:Kuba :-)

Bike Maraton - Bielawa

Sobota, 20 lipca 2013 · dodano: 01.08.2013 | Komentarze 0

Jak to mówią: lepiej późno relacja, niż później ;-P

Wyjazd tradycyjnie z Poznania wczesnym rankiem. Oprócz Andrzeja nowe osoby dołączają się do wyjazdu Jonasz oraz Piotrek Niewiada.

Dojazd przebiega bez najmniejszych problemów. Pogodowo zapowiada się dla niektórych jeden z pierwszych suchych maratonów w roku. Temperatura w okolicach 26*C więc da się żyć. W sektorach bez emocji, trochę leniwie.



Start bez mocnej zrywki, chyba wszyscy wiedzieli że przed nimi kilkanaście km podjazdów. Czuję zapas energii ale wiem, że przede mną giga... muszę zwolnić. Z racji małego doświadczenia na tym dystansie łapię tempo rywala z pierwszego sektora. Wiem, że jest silniejszy ale jego tempo mi pasuje. Niebawem dołącza do nas Tomek Czerniak. I tak na zmianę dojeżdżamy do kamienistego wjazdu na Wielką Sowę.





Tutaj też razem z nami jedzie Tomek Zozuliński. Jak do tej pory wszyscy równo, bez zapędów.
Pierwszy raz ten podjazd pokonywałem po korzeniach, z boku kamienistego "wąwozu", ale to były czasy kiedy tutaj już się walczyło aby przejechać, a nie ścigało. Tym razem patrzę na tych z przodu: większość wybiera kamienie. Też próbuję. Nie jest łatwo, sporo techniki to wymaga ale da się ścigać. Gorzej jeśli ktoś bywał przede mną a czułem, że mogę go wyprzedzić.
Tutaj niestety technika nie pomogła uzyskać przewagi nad tłentinerami.... mój rywal + Tomek odchodzą, a mi pozostaje walka z kamieniami.

To samo stało się na zjeździe z Wielkiej Sowy. Tutaj jednak doszedł czynnik roweru, napompowanych mocniej opon + nieużywanych przeze mnie na startach polaryzacyjnych okularów. Po prostu czułem się niepewnie. Tak jak takie zjazdy niejednokrotnie łykam jak na rozgrzewkę, to tak tutaj czułem się niepewnie i zwalniałem. Możliwe, że to kwestia odzwyczajenia od Cube'a. Po Bike Adventure nie wsiadłem na niego prawie w ogóle. Naprawiłem go na dwa dni przed startem, więc organizm chyba stale pamiętał Wheelera....

Pierwsze kółko giga to była jazda z Tomkiem Zozulińskim. Znowu sądziłem, że będzie mocniejszy, a mimo wszystko udało mi się uzyskać sporą przewagę nad nim przed rozjazdem mega/giga (Tomek leciał mega).

Dwa najcięższe podjazdy pod Orzeł oraz późniejsze betonowe płyty przejechałem nad wyraz dobrze, bez najmniejszych problemów. Nie za szybko ale i też nie totalnym mieleniu młynka. To cieszyło, bo z zeszłych startów pamiętałem, że miałem tu problemy.

Drugie kółko giga już nie było takie dobre. Niestety zwolniłem, dało znać mimo wszystko "wypalenie" z pierwszego podjazdu. Trudno. Na szczęście podjazdy udawało się pokonać płynnie i bez problemów.
Na końcówce pętli dościgał mnie Tomek Dopierała. W tym roku jest mocniejszy ale mimo wszystko próbowałem z nim rywalizować. Niestety na kilka km przed metą mnie zostawił...

Końcowe kilka km bez większego zaskoczenia, wyprzedzania. Jedyny satysfakcjonujący akcent to na ostatnim mocnym podjeździe, który zaczynał się łagodnie, a kończył nachyleniem nawet 20%.
Na początku tego podjazdu dorwał mnie jeden kolarz, który razem ze swoim teamem wyprzedzał mnie na drugim kółku giga. Później odpadł i go wyprzedziłem. Tutaj przez cały podjazd próbował mnie podejść. Ja kręciłem swoje, on widziałem, że się ciągle zbliża. Kiedy było już ostatnie 20 m i największa stromizna, z młynka zrzuciłem dwie zębatki i depnąłem. Czując, że da się więcej wrzuciłem środkową zębatkę na korbie. Wstałem na pedały i przyspieszyłem. To był ostry zryw. Krótkie obejrzenie się na nawrocie....



... i zobaczyłem jak ten co mnie ścigał i prawie usiadł mi na koło zrezygnowany zupełnie odpuścił :-D
Dalej już na zjeździe do mety nawet nie próbował mnie dogonić.



Do mety dojechałem już spokojnie, nawet po drodze zgarnąłem zestaw kluczy, który ktoś zgubił.

Open 25, w kategorii 9. Nie było źle, aczkolwiek mogło być lepiej. Braki są do nadrobienia, tym bardziej że do Szklarskiej 3-4 tygodnie więc będzie można popracować :-D

Dane wyjazdu:
30.00 km 0.00 km teren
01:00 h 30.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:178 ( 89%)
HR avg:145 ( 73%)
Podjazdy: m
Kalorie: 520 kcal

Poranny trening.

Wtorek, 16 lipca 2013 · dodano: 16.07.2013 | Komentarze 0

.


Dane wyjazdu:
107.00 km 0.00 km teren
03:34 h 30.00 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max:189 ( 95%)
HR avg:153 ( 77%)
Podjazdy:170 m
Kalorie: 2260 kcal

Klasyczna szosa na Śrem.

Niedziela, 14 lipca 2013 · dodano: 14.07.2013 | Komentarze 0

Mordewind na powrocie dał trochę w kość.


Dane wyjazdu:
32.00 km 10.00 km teren
01:36 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:66.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max:186 ( 93%)
HR avg:154 ( 77%)
Podjazdy:770 m
Kalorie: 1060 kcal

Górski strzał na 3 podjazdy.

Piątek, 12 lipca 2013 · dodano: 14.07.2013 | Komentarze 0

Podjazd przez Podgórzyn, później jedną drogą równoległą do Chomontowej, potem drugą i zjazd Chomontową.

http://www.bikemap.net/pl/route/2232613-piatek/


Dane wyjazdu:
52.00 km 47.00 km teren
02:49 h 18.46 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:
HR max:183 ( 92%)
HR avg:163 ( 82%)
Podjazdy:1500 m
Kalorie: 1900 kcal

Bike Adventure 2013 - etap IV (kraaa... kraaa... kraaaa..)

Niedziela, 7 lipca 2013 · dodano: 09.07.2013 | Komentarze 0

I - przemielony tylni napęd
II - bez pulsometru bo się pasek zapodział
III - bez licznika bo go na drugim etapie zgubiłem, a ostatnie 100 m na snejku...
IV - i tak przed startem myślałem sobie: codziennie coś to cóż dziś?


...

Dziś dopisała pogoda: słońce zaczęło ładnie świecić, cumulusy na niebie zapowiadały brak deszczu.

Start z tego samego miejsca ale tłoczno już się dość wcześnie zrobiło. Prawie w rowie stałem. Szukałem Michała i Bartka. Bartek przybył i stanął w rowie obok mnie. Michał ponoć już na przodzie był.

Start dość zachowawczo, jak wczoraj: żwawo ale z umiarem. Bartek narzuca to tempo, a ja wiedząc jak jedzie początki mogę śmiało próbować mu dorównać i utrzymać jego koło, nie bojąc się o zajechanie już na początku. I dzisiaj ciągnie tak dość długo, przynajmniej kilka ładnych minut, starając się utrzymywać rywali na widoku. Kiedy w pewnym momencie lekko zwalnia, utrzymuję swoje tempo i wskakuję na przód. Zerkam czy się trzyma i widzę, że ciągniemy caaaałkiem niezły pociąg ;-)

Jeszcze moment i nastała ta chwila. Chwila bezpośrednio związana z tytułowym krakaniem... W przednim kole na dętce nastąpiło rozszczelnienie. Dokładnie tak: rozszczelnienie a nie przebicie... Żebym chociaż porządnego kapcia złapał :-D

No nic. Po przerwie na wymianę przywdziałem gustowne szeleczki ze starej dętki i ruszyłem dalej próbując w myślach rozważyć: co teraz?
Wyniku już nie zrobię więc niby spinać się nie muszę. Ale stratę łatwo policzyć z licznika, co może dać jakąś tam informację na temat dzisiejszego przejazdu. Z drugiej strony (i to było chyba największym motywatorem) pomyślałem, że jeszcze nie wszystko stracone jeśli chodzi o wynik drużynowy, więc ruszyłem na tyle mocno na ile było to możliwe, pracując i na podjazdach i na zjazdach.

Zaczęło się więc sukcesywne nadrabianie pozycji i wyprzedzanie najpierw uczestników FAN'u a później wersji PRO trasy.

Po drodze mijam Janusza Dziemidowicza, z naszego teamu, dzięki któremu to mogliśmy w ogóle nadal być brani pod uwagę w generalce drużynowej. To on w pierwszym etapie (po moim defekcie) spełnił rolę trzeciego koniecznego uczestnika branego pod uwagę do punktacji.



Pytam się o formę (czwarty start z rzędu może nie być łatwy) ale słysząc, że bez najmniejszych problemów i sukcesywnie prze do przodu, ciszę się z jego dyspozycji i ruszam dalej.

Do samego końca już niewiele się wydarzy. Walczę jedynie o kolejne miejsca próbując dochodzić kolejnych pojawiających się na horyzoncie nowych kolarzy. I na szczęście do samego końca udaje się wszystkie takie "namierzone" cele zrealizować ;-)

Przed metą zaliczam jeszcze OTB i porządnie obijam lewą nogę. Na szczęście bez większych konsekwencji poza bólem.



Trasa mimo, że stosunkowo szutrowa i płaska była ciekawa. Błota tym razem w ogóle nie było... poza odcinkami gdzie dominowało :-D, czyli jak do tej pory na każdym etapie.



Co do reszty drużyny: Michał tradycyjnie w czubie + powtórka z wtorku i zerwany łańcuch. Mimo to zajął drugie miejsce w M2, 6 w OPEN i utrzymał pierwszą pozycję w generalce M2. Nie ma na niego bata nawet jak łapie defekty ;-)



Bartek dojechał bez większych problemów zajmując też wysokie, czwarte miejsce w M2. Na ostatnich metrach przed tunelem, gdzie błoto sięga wręcz po osie i jest nieprzewidywalne, łapał rower i "z buta" ruszyły uzyskując 4 pozycje wyżej. To się nazywa walka do końca :-D

Niestety głównie z powodu mojego kapcia lądujemy na czwartym miejscu tej edycji jako drużyna i tak samo w generalce. Trudno, może następnym razem sprzęt będzie mniej zawodny bo spokojnie mogliśmy walczyć razem o drugą lub trzecią lokatę.

Dane wyjazdu:
65.00 km 55.00 km teren
03:11 h 20.42 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:182 ( 91%)
HR avg:162 ( 81%)
Podjazdy:2000 m
Kalorie: 2230 kcal

Bike Adventure 2013 - etap III

Sobota, 6 lipca 2013 · dodano: 06.07.2013 | Komentarze 0

Trzeci etap, drugie ściganie. Na start zajeżdżam zbyt późno. Michał i Bartek są na przodzie, ja kila rzędów dalej. Trudno, po starcie trzeba będzie się przeciskać.

Start bez spinania ale żwawo. Dzisiaj niby zwykłe grabkowe "płaskie" Izery ale przewyższenia prawie jak wczoraj - 2000 m. Gdzie to ma być? Przekonaliśmy się o tym później....

Od start przez jakiś czas trzymam swoje tempo, do momentu kiedy nie zobaczyłem Bartka kilkadziesiąt metrów dalej. O Michale nawet nie myślę, on z pewnością jest już grubo przed nami. Próbuję podejść Bartka i stopniowo jestem coraz bliżej. Udaje mi się go w końcu dogonić i robi się powtórka ze wcześniejszego dnia: jedziemy spory odcinek razem. Wiedząc, że i tak kiedyś odpadnę, staram się ciągnąć na przodzie aby dać mu jak najwięcej czasu na utrzymanie sił. Tak przejeżdżamy pierwszy bufet i zaczynamy się wspinać do Świeradowa. W Świeradowie za bufetem Bartek odchodzi. Ale odchodzi na nie byle czym, bo na podjeździe, i to nie tym standardowym, znanym z edycji BM ze Świeradowa, ale skrótem, który ma 20% nachylenia! Zdjęcie w ogóle nie oddaje tej trwającej 17 minut katorgi:





A ta trójka widoczna na zdjęciu powyżej to będzie się wymieniała do Wysokiego Kamienia. Chłopaki miały moc i byłem przekonany, że mnie zostawią, ale na zjazdach sporo nadrabiałem. Od Wysokiego Kamienia udało mi się złapać sporą przewagę.



De facto od tego podjazd ze Świeradowa niewiele się działo poza powyżej opisaną wymianą. Był jeszcze ostry podjazd pod Wysoki Kamień i jak to opisali "wisienka na torcie" - zjazd z Wysokiego Kamienia, przez Zakręt Śmierci do Górzyńca. Były to główne trzy akcenty tworzące wspomniane na początku przewyższenia. Dwa mordercze podjazdy i jeden piekielny zjazd, gdzie bardzo trudny technicznie teren nie pozwalał na chwilę sobie folgować, a palce i dłonie drętwiały od stałego nacisku.

Można jeszcze wspomnieć o końcówce, którą można zamknąć w jednym słowie: błoto...
Kompletnie rozjeżdżona ścieżka gdzie błotna maź pokrywała miejscami całą szerokość ścieżki, a dziury dochodziły do głębokości połowy koła.

Aaaaa, i tuż przed tunelem na 150 m przed metą złapałem snejka, a za tunelem ryłem na kapciu i samej obręczy czując oddech kogoś za mną ;-P

Na koniec dwie dobre wiadomości: niesamowity wynik Michała, drugie miejsce OPEN za Kajzerem (!!) i pierwsze w kategorii, a drużynowo zajęliśmy trzecie miejsce.

Było ogień!!



PS
Naklejka na liczniku z telefonem zdała egzamin... znalazł się :-D

Dane wyjazdu:
61.00 km 0.00 km teren
03:58 h 15.38 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:2100 m
Kalorie: 2600 kcal

Bike Adventure 2013 - etap II

Piątek, 5 lipca 2013 · dodano: 05.07.2013 | Komentarze 0

Wczorajszy etap okazał się szczęśliwy dla Michała a pechowy dla mnie i Bartka Krzyśko. Tym razem los ciut się obrócił.

Trasa była bardziej wymagająca, dłuższa i wolniejsza. Do tego było kilka odcinków o wiele trudniejszych technicznie niż wczoraj. Aby tego nie było mało, dzisiaj zostały wciśnięte najsmakowitsze kąski: praktycznie po sobie następujące wjazdy na Dwa Mosty i Chomontową, później "telewizory" i techniczny zjazd w kierunku Sosnówki. Mnóstwo przewyższeń, podjazdów i tylko praktycznie na końcu dłuższe odcinki szutrowe. Deszczu na szczęście nie było, ale błotne "momenty" i kałuże i tak sprawiły, że sucho przejechać się nie dało. Dystans niby megowy ale trasa była gigowa. Prawdziwe MTB.

Jak można było się spodziewać Michał ruszył z czołem. Ja z Bartkiem Krzyśko przez kilkanaście kilometrów jechaliśmy w miarę równo. Tuż przez podjazdem na Dwa Mosty Bartek odzyskuje siły i zaczyna łapać dystans. Gubię go gdzieś w okolicach Chomontowej.



Treningówka generalnie spisuje się dobrze. Pomijając konieczność użycia większego ciśnienia (dętki a nie mleczko) co wiązało się z mniejszą przyczepnością oraz V-brake'i jechało się całkiem nieźle. Zjazdy na rowerze wyścigowym byłyby lepsze ale ogólnie jestem zadowolony.



Wracając do kwestii "zdarzeń losowych": wczoraj ja skasowałem tylni napęd, Bartek złapał dwa laczki, Michał wygrał. Dzisiaj my z Bartkiem przejechaliśmy cało, za to Michał zerwał łańcuch i 10 km musiał biec.

Ale nie jest źle! Mimo tego Michał ma kosmetyczną stratę do swojego rywala, którą z pewnością odrobi, ale za to dzisiaj udało się drużynowo zająć trzecie miejsce :-D

PS
Zapomniałbym... licznik mnie opuścił gdzieś w okolicach Karpacza...
Kategoria Maratony 2013


Dane wyjazdu:
17.00 km 13.00 km teren
01:04 h 15.94 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:
HR max:191 ( 96%)
HR avg:179 ( 90%)
Podjazdy: m
Kalorie: 830 kcal
Rower:Kuba :-)

Bike Adventure 2013 - etap I

Czwartek, 4 lipca 2013 · dodano: 04.07.2013 | Komentarze 0

Pogoda nas w tym roku nie rozpieszcza. Dzień przed rozpoczęciem Bike Adventure deszcz zalał całe karkonosze. Miało być mokro. Ranek był już lepszy z zapowiedzią braku deszczu choć chmury gęsto przykrywały niebo.

Start w samo południe rozpoczął się kilkukilometrowym podjazem w kierunku Michałowic. Trzymam się swoich "przodowników": Michała Rudla i Brtka Krzyśko, którzy nie odpuszczają czołówki. Czołówka mimo że nie zasówa zbyt mocno to ja trochę czuję wchodzenie w strefę beztlenową. Muszę odpuścić. Michał odjechał z czołem, Bartek jest w zasięgu wzroku. Szybko wjeżdżamy w teren i tu się zaczyna cała zabawa: mnóśtwo śliskich kamieni, sporo bardzo grzązkich kałuż. Nie wiem kiedy zrównałem się z Bartkiem. Czuję jego siłę ale na technicznym zjeździe udaje mi się uzyskać sporą przewagę. Na ok 10'tym kilometrze zaczyna powoli padać. Leśne ścieżki i single udaje się przejechać szybko.

Pierwszy bufet na 15'tym kilometrze praktycznie nieważny. Kubek Enervita i wsiadam w pociąg. Sił starcza, tempo jest dobre, aż coś zablokowało mi tylne koło. To coś co zazwyczaj się nie przytrafia na leśnych szutrowych duktach i nie jest weilką gałęzią robiącą spustoszenie w napędzie. Poszło 7 szprych, wózek przerzutki, hak przerzutki, zerwała się linka przerzutki i wyrwał pancerz. I to by było na tyle z mojej jazdy.

Chłopaki wcale nie miały lepiej: zaczął padać mocny deszcz, który padał jeszcze przez ok dwie godziny. Kiedy mnie zwozili, tuż przed biurem zawodów widzę też wracającego Michała. Z jego gestu podniesionej dłoni widać, że jest zadowolony. Później się dowiaduję dlaczego: pierwsze miejsce w kategorii i spora przewaga na następne wyścigi. W końcu zaczął się odgryzać po wyścigach z defektami. Bartek dojeżdza na 15'tym miejscu. Na 28 miejscu dojeżdża też Janusz Dziedzimowicz z naszego teamu.

Jak to mówią: lipy nie ma. W Jeleniej Górze w rowerowych sklepach co rusz widziałem kogoś z Bike Adventure z defektami. Trasa dzisiejsza jak i jutrzejsza to creme de la creme tras z Karkonoszy, a pogoda tylko podnosi poprzeczkę. Jutro dalsza cześć ścigania. Niestety przesiadam się na rower treningowy. Swoją drogą to dobry stary wyścigowy Wheeler, o którym nie raz myślałem "jak by się na nim ścigało?" :-P
Jutro się przekonam! :-D
Kategoria Maratony 2013